Przed burzą (Héj! orlich skrzydeł matko naturo!)

Héj! orlich skrzydeł matko naturo!
Héj! błyskawicznych nad światów światy!
Bo duch brzemienny gromową chmurą
Schnie, tęskny burzy — piorunowéj szaty:...
Matko słoneczna! o matko sieroty!
Z chmur twoich ssałem nektar życia złoty,
Szały me prządłem z twoich łón warkoczy
Miłość, z tęcz twoich piły moje oczy!...
I łzy tęsknoty — i iskry zapału
Tobie ja niósłem samotny na świecie,
Tyś szczątkiem jednym mego ideału
Co mi nie stanął w nicości szkielecie!
Kiedy tryskają łóny zórz i słońca,
Kiedy się grom twój rozgrzmiewa bez końca,
Wtedy ja orlę uderzam skrzydłami
Z wyciągniętemi w górę ramionami!..
Wtedy objąłem — i kocham miliony —
Jak zwiędłe liście widzę ludzkie trony,
Wtedy ja płaczę i głową szaloną
W twe czarne skały biję zrozpaczony,
A jednak szczęsny, z myślą uskrzydloną,
Szczęsny bez końca! rozkoszą szalony! —
Oh! gdzie te światy — kędy te krainy,
Jasne — niebieskie — gdzie dusza stęskniona
Wionie skrzydłami lekka — zanielona
A pieśń drgająca w górę — łzą dziewczyny
Opadnie cicha tęczującą wstęgą —
A w jednéj chwili gromową potęgą
Zdolna rozpalić, porwać — zgnieść uściskiem
Całe obszary światów! jednym błyskiem
Całe przestworza ciemności rozświecić,
I odsłonione jasną światu księgą
Rzucić przed oczy Dawida pociskiem!...
Ha! grom twój każdy witam tu jak brata,
Druchem z daleka — i z innego świata!
Każdy ryk burzy pieszczę w mojéj duszy
Nieśmiertelności śmiertelność nie zgłuszy!
Słuchaj mnie dzika matko! o rzewna naturo!
Nie od ciebie ta ciemność ponad czoła chmurą!
Wiesz jak świat ukochałem! wszystkich w akkord ludzi!..
Bóg to pojmie — on jeden — co tu miłość stworzył,
Jak duch braci miłował, przed niemi się korzył
Jak szalał swą miłością aż się świat rozbudzi!..
I cichy — rzewny, tęskny — jak grób zmilkłem głucho,
Ale co tu drga w łonie — co się w muzgu pali,
Co bucha na dnie duszy — choć powieka suchą,
To ludziom nie spowiadać........
.................
.................
Burzo kochanko moja! ty moja jedyna!
Tobie wierny zostanę — do dni wrących końca,
Póki ducha niezwolni twój piorun jak syna
I nie wyciągnę ramion! tam! do wszechsłońc słońca!
Tyś matką! co każdego mękę czuje syna —
Twe kwiaty lśnią już rosy drżącemi perłami,
Drzewa szepczą swój pacierz — schyla się ruina,
Jęk dzwonu leci w niebo — spotkan z rosy łzami!
W męki upadłbym szczęsny, padł w łono nicości,
Rzucę skrzydła — wyrzeknę się nieśmiertelności,
Ale niech wiem przynajmniéj — tém niech łzy osuszę,
Że podniósłem choć jedną — jedną Polski duszę!..
Że porwałem choć jedno śpiące w błocie serce,
I roznieciłem płomień, dławiony w iskierce,
O grajcie jeszcze gromy! tak mi dobrze zwani!
Pioruny bijcie jeszcze! rozgrzmiane o skały,
Wyście zaciętym ustom pociechy słowami
Z waszym rykiem cierpienia ducha wraz się zlały!
Ha! czuję w głębi jego potęgę miłości —
A wiecie wy co miłość? to Bóg! ona Bogiem!
Otwiera wzrok swój orli — i czyta w przyszłości!...
Ona odkupia zbrodnie królów i narodów
A czoło piorunowa pali jéj korona......
Ale nieraz głaz śmierci widzi śród ich godów —
O strasznie bolą ludu mego krwawe rany!
Rzucam się — miotam piersią matko! o twe skały,
Znów ciemno — znów twe wichry — w chmurce rozszalały
Biada temu — kto w czucia upadł świat wezbrany...
Ale tam... tam... o! czuję arfę tęskną, wdowią,
Tam zmartwychwstania znamię — to duch święty w bieli,
Idzie!.. ku ziemi — przed nim miłości anieli,
Ludy go konających skarg głosem pozdrowią!...
I padają przed blaskiem tłumy kusicieli —
On dotąd gołąb śnieżny — ha! na czoła ludy!
Spływa ku nam — on jasny — wielki — rąk tysiącem,
Tłumy szyderców padły przed męczeństwa cudy,
I rozgorzały piersi tchnień jego gorącem!...
O! duchu święty, przybądź jasny! wstań w tę ciszę
I ukołysz czego nikt nie ukołysze!
Ale przed trzecią dobą któréj dziś niegodni,
Niedaj nam usnąć podłym snem bezczucia zbrodni!..
W ciemnościach daj nam gromy zasług jasne, krwawe,
Niech w nas biją gdybyśmy w sen się kołysali —
Niech gwieżdżą na dzień przyszły oczy niewiast łzawe
A serca mężów w sobie niech zawrą to życie
Co błyska na bojowéj szczerbca, iskrą, stali,
W nich niech padnie jak ziarno przyszłe wieków dziecie
Byśmy w tobie — przez siebie samych zmartwychwstali!..

Czytaj dalej: Morskie Oko - Władysław Tarnowski