Zapomniałeś? Znów letnia noc o brzegi bije,
Przestały krzyczeć zorze. Zakwitły kamienie.
Po ciemnych wodach pełzną świateł złote żmije.
Roznoszą ciepłe wiatry dojrzałe nasienie.
A w tobie serce zgłodniałe uderza
Rytmem wielkiego ze światem przymierza.
Czy słyszysz? Gwiazdy gwiżdżą. Ściekają płomienie
po czarnych ścianach nieba. Dzwony ciszy dzwonią.
Idą chrzęsty lasami. Bełkocą strumienie.
Budzą się krótkie szumy nad zastygłą tonią.
Mówi ciemność. W czeluści bezbarwnej topieli
głosy tych się błąkają, co w niej zaginęli.
Słyszysz? Plusnęła ryba i szepty się szerzą.
Płuca przestrzeni dyszą swobodnym oddechem.
W mroku gwiezdnej poświaty kochankowie leżą
i niewidzialnym dzielą się uśmiechem.
Sny sobie powierzają, znużeni rozkoszą,
niebaczni na trucizny, co w snach się panoszą.
Bo zmorzyła ich we śnie śmierć — i teraz marzą
o ciałach swych, że dawno w proch się rozsypały,
o takiej jak ta nocy, nieobecną twarzą
zwróceni w mrok, o świecie zapomniawszy całym.
Marzą. A w koło noc się rozprzestrzenia,
bije w brzeg i zatapia kamienne marzenia.