Kłopot pannom z Czwartakami

Autor:

Sapery, pułk czwarty, 
Mospanie, nie żarty.
Rajnold Suchodolski


Za Siedlcami w czarnym borze,
 Przy gościńcu stał dwór biały;
A w tym białym, pięknym dworze
 Trzy panny siedziały:       

Jedna szyła chorągiewkę,
 Druga szarpie układała,

Trzecia, nucąc jakąś śpiewkę,
 Oknem spoglądała:       

„Patrzcie, jadą! a czy wiecie,
 „Że to chłopcy jak pokusa?!
„Przecież niema w całym świecie
 „Nad mego Krakusa!“       

— „Co tam Krakus — rzekła druga —
 „Niema jak mój Ułan biały!
„Z nich Ojczyźnie to posługa,
 „Ich wielbi kraj cały!“ —       

Trzecia rzekła: — „ja nie ganię
 Waszych miłych bohaterów;
Lecz mi wolno, moje Panie!
 Pochwalić Saperów“ —      

— „Owa! Saper! — wielkie dziwo!
 „Wszakże Saper, to piechota;
„Kiedy Ułan jedzie niwą,
 „On lizie do błota!“ —      

— „Czy tak? — proszę? — nie koniecznie!
 Ale wreszcie siostrze wierzę:
Gdzie Sapery, tam niegrzecznie,
 Bo tam kula bierze.      

Dwudziestego dziewiątego
 Nie widziano waszych wcale,
A mój był u Konstantego,
 I przy arsenale!!“ —       

—„Sza! sza, szlarki! próżne mowy!
 „Losem waszym ja powiodę:
„Proszę sobie wybić z głowy
 „One dymy młode!      

„Choćbyście mi, moje panie!
 „Przeżyć miały wasze wdzięki,
„Żadna męża nie dostanie,
 „Tylko z mojej ręki!      

„Krzyczcie: — „stety! czy niestety!“ —
 „To nie będzie już inaczéj! —
„Właśniem dostał co gazety —
 „Jejmość się uraczy.      

„Kochaneczko! pójdź sam Wasze,
 „Weź-no druki Waść do ręki:
„A wszakże to dziecię nasze
 „Łebskie — bogu dzięki!“ —      

„Co? nasz Józio? — o dla boga!
 „Mnie się czegoś serce kraje!
„Czytaj, moja rybko droga,
 „Bo mi łza nie daje.“     

Na to stary: — „Co za głowa!
 „Co też mojej kobiecinie?
„Tu o czwartym pułku mowa,
 „Nie o twoim synie; —      

„Lecz w tym pułku Józio służy,
 „Więc to, duszko, nas zaszczyca,

„Bo wiem pewnie, że nie stchórzy:
 „Wdał-ci się w rodzica!      

„A to cuda ten PUŁK CZWARTY!
 „Nie dopiero w świecie żyję,
„Znam co wojna, co nie żarty;
 „Lecz tam djabeł bije!      

„I jam kiedyś — moja duszko!
 „Także nieźle kordem łatał;
„Nic żart było i z Kościuszką,
 „I Kościuszko płatał!      

„Ale co za porównanie!
 „Dawne dzieje: żarty puste;
„Bo to oni sieką, panie,
 „Wszystko na kapustę!“ —      

„Za cóż, tatku, na nas wrzawa?
 „Pojąć tego nie możemy.
„Ze tam komuś wielka sława,
 „Za mąż nie pójdziemy?“      

— „Bez figielków, panny moje!
 „Włosy długie, rozum krótki! —
„Mówię jasno, bez ogródki,
 „Bo figlów nie stroję.      

„Nie mam was na marynaty,
 „Ale moja wola taka:
„Żadnej nie dam z mojej chaty,
 „Tylko za czwartaka!      

„Bo miarkuję — czy do syna,
 „Czy do zięcia się przejadę,

„I zasiądę u komina,
 „Serce będzie rade;     

„Tam gdzie sypia moje dziecię,
 „Spojrzą ludzie, to nie żarty!
Wisi kaszkiet, na kaszkiecie
 „Stoi numer CZWARTY!       

„Cóż? nieprawdaż, panieneczko?
 „Spojrzej, rybko, na mnie miléj!
Wszak nie będziem się wstydzili,
 „Za nasze gniazdeczko?!“ —      

I poprawił wąsów sobie,
 Do Jejmości sunął grzecznie,
Wziął jej rączkę w ręce obie,
 I Ściskał serdecznie;      

Lecz na panny strach i troski,
 Szeptu — szeptu — uradziły:
„Trzeba prosić matki boskiéj,
 By czwartaki pokrewiły!“

Czytaj dalej: Na jesieni - Wincenty Pol