Ty, coś mnie z sobą, miłości mej panie,
Związał na zawsze jak swego wasala,
K'tobie pisemne zwracam to posłanie,
Co się nie pióra zręcznością przechwala,
Lecz powinności jest znakiem — dziś ona
Słabszą się wyda nawet przy słabiźnie
Tej nowej sztuki, wymowy zbawiona.
Przecież — mam wiarę — w twą dobroć się wśliźnie
I ta jej nagość pokryje. O, spocznie,
Dzięki mej gwieździe, wzrok twój na mnie, w szaty
Piękną mą miłość przystroję niezwłocznie,
By była godna twych ócz. Tak bogaty,
Mógłbym się chełpić swą miłością k'tobie,
Aż dotąd lepiej milczeć mi, jak w grobie.
Sonnet XXVI
Lord of my love, to whom in vassalage
Thy merit hath my duty strongly knit,
To thee I send this written embassage,
To witness duty, not to show my wit:
Duty so great, which wit so poor as mine
May make seem bare, in wanting words to show it,
But that I hope some good conceit of thine
In thy soul's thought, all naked, will bestow it:
Till whatsoever star that guides my moving,
Points on me graciously with fair aspect,
And puts apparel on my tottered loving,
To show me worthy of thy sweet respect:
Then may I dare to boast how I do love thee;
Till then, not show my head where thou mayst prove me.