Nie pieść, Matko, Syna, nie pieść,
na desce połóż go lepiej,
na twardej desce go połóż
i nie daj śpiewać aniołom.
Bo Syn Twój, gdy będzie duży,
pójdzie zabijać i burzyć,
z żelaznym hełmem na głowie
w polu spać będzie, w rowie.
Bo Syn Twój aż do ostatka
za Ciebie się będzie bił, Matko,
aż w świat rzucony bezdomny
i Ciebie, i dom zapomni.
Nie karm, Matko, Syna, nie karm,
nie dawaj do syta mu mleka,
niech z głodu syn płacze lepiej,
nie karm go, Matko, nie karm.
Bo Syn Twój, prosty i zgrzebny,
nie będzie miał wody i chleba,
a cóż nam, Matko, dasz więcej
nad dwie, nad dwie mocne ręce?
Bo Syn Twój rękami temi
kamienie będzie rwał z ziemi
i ziemię przeorze czarną,
a inny zabierze ziarno.
Nie kochaj, Matko, Syna, nie kochaj,
niech lepiej Syn z bólu szlocha,
niech z bólu Syn szlocha lepiej,
nie kochaj, Matko, Syna, i nie pieść.
Bo Syn Twój, gdy będzie duży,
pocznie ludzi miłości uczyć,
będzie uczył ułomnych i chorych
i przeklinał fałszywych doktorów.
Ale syna wyprą się chorzy
i w ciemnicę go wtrącą doktorzy,
i Twój Syn tak jak zbrodniarz zginie.
Nie pieść, Matko, nie karm i nie kochaj Syna.