Wiesz, myślę coraz częściej,
że trzeba wrócić.
Może cię spotkam, a szczęście?
Przecież szczęście to razem się smucić.
Właśnie patrzę w księżycowe okno
i słuch natężam.
Pusto. Gdzieś szumi wiatr. Samotny
wśród liści — księżyc.
Koło złociste zza liści wyszło,
toczy się w wietrze.
Takie księżyce były nad Wisłą,
tylko że bledsze.
Nawet Wielki Wóz przejazdem w drzewie
tkwi o północy
tak jak u nas. Ale tutaj? Nie wiem
naprawdę — po co.
Cóż tu? Tęsknota i noce bez snu,
jakieś ulice i czyjeś wiersze.
Żyję. I z ludzi, nie-ludzi jestem.
Displaced Person.
Myślę o tobie. Wiem, że trzeba odejść,
może powróci, co przeszło,
chociaż nie wiem, jaka będzie młodość
ani gdzie jesteś.
Ale będę, miła, zawsze twoim
albo niczyim.
Słuchaj,
słuchaj, przeczytaj ten wiersz,
jeśli gdziekolwiek żyjesz.