„Śniła się zima...” A był to — pamiętasz,
Matko? — nasz salon
Z kanapą ze skóry,
Z biczami mrozu na świątecznych szybach,
Z kaflowym ciepłem.
Ojciec od rana już pachniał koniakiem,
Podłogi pastą,
Rodzeństwo komunią.
Pies gdzieś się zaszył i ćwiczył kolędy,
Wszak o północy miał do nas zagadać.
(Potem go Niemcy
Nauczyli wycia.)
„Śniła się zima...” Więc pierwszy wszedł Anioł:
O jakże pięknie łączył w swej postaci
Ideę śniegu z wąsami stolarza —
Herod od progu roztaczał swą władzę
Ponad kieliszkiem, piernikiem, kapustą,
Plebejusz z rzeźni —
I wreszcie Diabeł. W kożuchu baranim,
W pasie związany stajennym łańcuchem,
Otwierał Piekło z wyziewami mąki —
Ten był ci piekarz z najbliższej piekarni.
........................................................................................
........................................................................................
Stół.
Wokół stołu
Toczyła się straszna
Gonitwa Ojca ze Śmiercią i Diabłem;
Za nimi Herod
Przed Herodem Dziadek,
A wszyscy w gniewie, popłochu i śmiechu.
Na twych kolanach — jak na szklanym wzgórzu —
Okrutnie Mały uczyłem się lęku.
„Śniła się zima...” Zbiegłem z twoich kolan,
By cały w płaczu dopaść wprost do Diabla,
Zatopić płacz swój w przepoconych kudłach.
Uniósł mnie w łapach piekarskich — nad rogi —
Ja, podniesiony, ujrzałem świat inny,
I Was inaczej — i lęk swój inaczej.
........................................................................................
........................................................................................
Anioł jest w niebie, Diabeł zszedł do piekieł,
A Herod — pijak — nie da się wyprosić.