Po żywota mętnej fali,
Podmuchami losu gnana,
Ku nieznanej gdzieś oddali,
Płyń ma łódko, w imię Pana!
Czy ci przystań poznać gładką,
Czy w otchłani, (los zagadką)
Bóg ci koniec da:
Co tam! póki słońce świeci,
Jednej chwili — marne dzieci:
Płyńmy łódko ma!
Czyliż czoło znoić warto?
Czyliż warto, mówcie sami —
Z losem walkę wieść zażartą,
Gdy śmierć może tuż przed nami?
Niż o byt ten dbać bez treści,
Co tak mało szczęścia mieści —
I tak krótko trwa:
Lepiej, póki słońce świeci...
Biały żagiel z wiatrem leci,
Płyńmy łódko ma!
Towarzyszy nam w podróży
Mych piosneczek muza młoda;
Kiedy niebo się zachmurzy
Ona nam odwagi doda.
Kołysani jej dźwiękami
Przesuniem się nad falami,
Nie dotknąwszy dna;
Niebo jasne, słońce świeci,
Biały żagiel z wiatrem leci:
Eh! płyń łódko ma!
Winnicami tam, u brzegu,
Ku nam wdzięczy się dolina;
Łódko moja, zwolnij biegu,
Weźmiem z sobą zapas wina!
Kiedy pełny dzban wychylę,
Krew mi raźniej zadrga w żyle,
W oku błyśnie skra;
Potem dalej! — Liść co leci,
Jednej chwili marne dzieci...
Płyńmy łódko ma!
A tam znowu, gdzie ta strzecha
Pochylona nad falami:
Młode dziewczę się uśmiecha...
Spiesz dziewczyno w podróż z nami!
Usta nasze całus sklei:
Z każdym trunkiem po kolei
Zapoznać się trza...
I znów dalej! Liść co leci,
Jednej chwili marne dzieci:
Płyńmy łódko ma!
Tak wciąż świeże plotąc wianki,
Gdy już próżny — gdy już licha:
Rzucać kielich dla kochanki,
A kochankę dla kielicha!
Z wiosną, z pieśnią i z dziewczyną,
Nie znać nigdy, co złe wino,
Co troski, co łza!
To mi żywot! Słońce świeci —
Biały żagiel z wiatrem leci!
Płyńmy łódko ma!