„I po garści ziemi z ojczyzny zabrał.“
W. P.
Różną życia skołatani dolą,
Raz pątnicy wyszli z polskiej ziemi.
Jedni z bolem, którym serca bolą,
Drudzy chcieli przed progi swiętemi
Złożyć starość, grzechy; inni blizny,
Inni ciężkie nieszczęścia ojczyzny.
Szli do Rzymu. Starzec przewodnikiem
Białowłosy, z kresami na czole.
Był rycerzem niegdyś dziś pątnikiem,
Pomni przeszłość, w piersi zamknął bole;
Towarzyszów grono starca słucha,
Bo z ust jego płynie mądrość ducha.
Gdy im tęskno patrzy czy od wschodu
Ptak lecący wieści nie uczyni.
Tak zdążyli do wiecznego grodu,
Do wyniosłej Piotrowej świątyni
I padają krzyżem na marmury....
Lampa Piotra świeci na nich z góry.
A wtem słyszą: naród sobie sławi
Pustelnika co w skale ma grotę:
„Bóg zeń — mówią — ludziom błogosławi,
Grzesznym przezeń dawa moc i cnotę;
Kogo mąż ten relikwią obdarzy,
Tego szatan tknąć się nie poważy.“
Zapytali przechodniów o drogę;
Drogę oną każde dziecko znało.
Jakieś dziewczę z ulicy ubogie
Drobną ręką stronę im wskazało,
A ci rzekli: „Pójdźmy! niech mąż boży
Na strapione głowy dłoń nam złoży.
Idą — ścieżka w skale wykowana,
W skale grota po za bluszczów cieniem.
Wyżej groty z kamienia krzyż Pana
Tkwi, ozłocon zachodu promieniem;
Przez powietrze lecą ptacy — wonie,
W dali wieczne morze słońcem płonie.
A mąż boży szedł ze dzbankiem wody,
Szedł ubogi jak pańscy prorocy.
Włos miał śrebrny, zapadłe jagody,
W oczach blaski nieśmiertelnej mocy;
Świętych spokój płynął z jego czoła,
Gdzie skreśliła życie dłoń anioła.
Więc stanęli pątnicy z daleka,
Ran mu własnych wskazywać nie śmieją.
Z każdej piersi drobny ból ucieka,
Wielkim bolem narodu boleją:
Dla ojczyzny złotej pragną doli!....
On ze dzbankiem zbliżał się powoli.
„Zkąd wy bracia?“ — spytał — „Z polskiej ziemi!“
— „Z polskiej ziemi ludzie? znam jej błonie.
Czegoż chcecie?“ A starzec z białemi
Włosy rzecze: „Polska we łzach tonie!“
— „We łzach tonie? czegoż jej potrzeba?“
Ci odrzekli razem: „Łaski nieba!“
„Ból przeżegnaj co nam serca pali,
Skute nasze przeżegnaj ramiona.
Daj relikwię nam dla naszej stali,
Bo się kruszy w górę podniesiona.
My twym darem lud obdzielim cały,
My nim ojców dobijem się chwały.“
— „Macież z sobą garść rodzinnej ziemi?“
Mąż ich boży spytał zadumany.
Białowłosy rękami drzącemi
Wnet mu bryłkę podaje z sukmany:
„Z sobą — rzecze — wzięliśmy po bryle,
By w obczyznie mieć ją na mogile.“
Mąż tę bryłkę wziął i scisnął w dłoni;
Ścisnął, a krwi kropla na głaz scieka;
Nad krwią słychać jęk — w powietrzu dzwoni
Skarga duchów lecących z daleka —
A pątnicy klękają dokoła,
I gdzie spadła krew, schylają czoła.
Więc mąż rzecze: „Czemuż was przestrasza
Ta krew ręką moją wyciśnięta?
Relikwiarzem cała ziemia wasza,
Krew relikwią, którą Bóg pamięta.
Idźcie z Bogiem! w miłującej dłoni
Ziemia wasza krew cudowną roni.
A pątnicy wstają, wielbią Pana,
Trzykroć: „Chwała!“ rozsyłają w echa.
Błogosławią ziemi co krwią zlana,
Błogosławią krwi, bo z niej pociecha
I wytrwałość.... A ty sprawisz Panie,
Narodowi z krwi tej zmartwychwstanie!
Źródło: Poezye Mieczysława Romanowskiego, Mieczysław Romanowski, 1863.