Trzęsienie ziemi, ludzką nie objęte wolą,
Niszczyło miast kwitnących gniazda różnobarwne,
Więc nie ufano matce strząsającej z kolan
Dzieci w nagłym porywie gniewu - ciemnej matce!
Dziś niebo z ludzkiej winy stało się groźniejsze
I dziksze od natury ziemskiej. Już na zawsze!
Nic nie wstrzyma "postępu", który wprzód dymami
Mącił czystość przestworzy, a dzisiaj - człowiekiem!
Któż zahamuje rozwój, przerost tego błędu,
Jakim są ludzkie wzloty?
Ikar zginął. Skrzydła
Nie były nam pisane. Przyszły niespodzianie,
Z rąk złych mocy, z przekorną siłą, z wielką pychą,
Ogniem się posługując, szaleńczą wartkością,
Aż wreszcie, ciężkie, głośne, ćmom podobne nocnym,
Wyniosły niedojrzałą duszę ku błękitom.
W pierwszej chwili świat krzyknął: "Leci anioł-człowiek!"
Lecz wnet zrozumiał. Strwożył się i wyczekiwał...
Skrzydlate,dzieło ludzkie drapieźniało, idąc
Po Kainowej linii natchnienia. Motory
Rozkwitały, gwiaździste nieboskimi gwiazdy,
Aż śmierć, wzgardziwszy kosą, zasiadła w bombowcu.
Nigdy już, firmamencie, nie będziesz wytchnieniem
Dla myśli utrudzonej! Szatańska złośliwość
Chmurą pokryje twoje obszary raz po raz,
A nigdy raz ostatni. Chyba z końcem świata!
Dzisiaj - różańce deszczu lub koronki śniegu;
Jutro - pożarne bomby jak złociste kręgle,
Z tego samego nieba...