Bałwanek płynie jak tryton
a z pyszczka kapie mu ślina.
Słońce na morze spokojnie spogląda
ondulowany blondyn.
Niebieska woda gęsta jest od ondyn:
to meduzy w przemoczonych muślinach.
Morze się przeciąga, rozciąga,
wkrótce cisza południa je zmorze.
Miedziane żagle rybackie
ledwie się przez sen kiwną.....
Fale pieszczą zabawkę dziwną:
meduzę, kwitnące morze.
II.
Raz gdy wracałam wybrzeżem
patrząc uważnie dokoła
bo nic już nie było na świecie
prócz tego co można widzieć —
meduza leżała na piasku
i czuła jak fala idzie
jak jej dosięgnąć nie może
i jak ją ku sobie woła.
Podniosłam z piasku tę bryłkę
smutną, fjołkową, kaleką,
(oby tak ze mną uczynił
Ten, który wszystko może)
i położyłam na fali —
i utonęła daleko
jak dzwon radości milczący
puszczony na pełne morze...
III.
Na piasku leży młodzieniec
który utonął przed chwilą.
Patrzy tępo jak w koncert morza
zasłuchany poważny muzyk.
Obcy i zimny dla ludzi
którzy mu życie przywrócić się silą —
a usta ma fioletowe
jak krzyż na ciele meduzy.....