O dajcie usta

Autorka:

O! daj­cie usta wszyst­kim krzyw­dom zie­mi
I wszyst­kim nę­dzom i tę­sk­no­tom du­cha,
I niech się nie­bo drzwia­mi błę­kit­ne­mi
Otwo­rzy i Bóg niech słu­cha!

Czy To­bie, Boże, imię: „grom i bu­rza,”
Że świat Twój w ogniach się nu­rza?
Czy To­bie, Boże, imię: „bły­ska­wi­ca,”
Że mu miecz nagi przy­świe­ca?
Czy To­bie imię: „Śmierć i wy­tę­pie­nie,”
Że się krwi leją stru­mie­nie?
Czy zie­mia w chwi­li gnie­wu na­wał­ni­cy
Iskrą Ci pry­sła z źre­ni­cy?
Czy, je­śli bó­stwo bo­leść uczuć może,
Łzą z oczu pa­dła Ci, Boże?
Czy, gdyś ją ci­snął w wir świa­tów bez koń­ca,
Smut­kiem ściem­nia­ła twarz słoń­ca?
Czy padł cień zgro­zy w nie­skoń­czo­ność ja­sną,
Gdyś wy­dzie­dzi­czył myśl wła­sną?

Cze­mu, o Boże, praw­dzie nie dasz krzy­ku
Gło­śne­go w każ­dym ję­zy­ku?
Cze­mu, gdy for­ma zna nie­zmien­ne pra­wo,
Duch wie­dzę zdo­by­wa krwa­wo?
Cze­mu wpa­trzo­ne w ide­ał da­le­ki,
Or­łem nie lecą doń wie­ki?
Cze­mu to peł­ne bo­le­ści wa­ha­nie
Na dro­dze do­bra, o Pa­nie!?
Dla­cze­go ludz­kość usta­je, po­wra­ca,
Zdo­by­te plo­ny za­tra­ca,
A ca­łość praw­dy roz­biw­szy w okru­chy,
Łamie po­ję­cia i du­chy?
Cze­mu jej, Boże, nie po­wiesz: „mdle­ją­ca
Z pra­gnie­nia, pij świa­tło słoń­ca!”
Cze­mu po­zwa­lasz, by w zmierz­chy dzie­jo­we
Szła, krwa­wiąc pier­si i gło­wę?

Je­śli jest my­ślą Twą i Cie­bie się­ga,
Gdzie jej świę­tość i po­tę­ga?
Je­śli ci obcą, cze­mu tak stę­sk­nio­na?
Kró­lo­wą, — gdzie jej ko­ro­na?
Bran­ką, przy­ku­tą do wozu Twej chwa­ły, —
Cze­mu w niej duch taki śmia­ły?
Wy­sła­ną w nocy po praw­dę pąt­ni­cą, —
Gdzie gwiaz­dy, któ­re jej świe­cą?

Dech tra­cąc, ludz­kość, jak nu­rek, za­pa­da
W ot­chłań, gdzie per­ła lśni bla­da,
I ty­siąc śmier­ci wi­dzi w tej głę­bi­nie...
Ach! czy ze skar­bem wy­pły­nie?

Ludz­kość się zry­wa, jak ptak zpo­nad zie­mi
Skrzy­dła­mi skrę­po­wa­ne­mi...
Przed nią dzień ja­sny i słońc no­wych zo­rze;
Lecz czy do­le­ci, o Boże!...

Czy­taj da­lej: Ojczyzna moja – Maria Konopnicka