Latała muszka-uparciuszka po podwórku,
latała, latała, latała
godzinkę
bez mała,
na wszystkim
siadała.
Gdy wodę w kałuży piła, nóżki zamoczyła.
Obtarła nóżki o brudną szmatę, obleciała
wokół chatę, wpadła do izdebki.
Latała muszka-uparciuszka po izdebce,
latała, latała, latała
to górą
to dołem -
bzykała
nad stołem.
Usiadła na chlebku, jadła go po ździebku.
Trzepnęła gosposia fartuchem, wypędziła z izby muchę:
- Od chleba
ci zasię!
Zmykaj stąd,
brudasie!...