Wiśniowy się sypie kwiat -
i mówi, i przychodzi Poeta, paląc "Mewę".
- Siądę sobie tutaj pod drzewem,
będę jadł.
Ciska "Mewę" i bierze kawalątko łososia
oraz ćwiartkę cytryny z podręcznego kuferka.
Nagle wiatr znów kwieciem posiał
i Poeta na kwiecie zerka...
Eech! kwiecie... kwiecie
na świecie;
wiśniowy się sypie kwiat...
Słowiańskie oko zachodzi łzą.
Słońce jak kogel-mogel.
I ten ptak, czyli na Quai d`Orsay - o i s e a u ,
a na Wilhelmstrasse, niestety, der Vogel.
Że dobrze jeść na powietrzu, to jeszcze zauważył prof. Baley:
"Bodźce", wyd.II, str. 34, wiersz 14 i dalej...
Tylko - że ten wiśniowy kwiat,
tylko - że ów zefirek luby...
Przefrunęły kwiateczki nad domem Zaruby
i Poeta by to opisać rad:
"Wiersz to więc będzie z kwiecia i tęsknoty..."
A może walnąć z tego cztery słuchowiska?
Maszyna Singera, pukawka, akustyczna miska,
Chopin... A jeżeli nie mają miednicy?
Nie; lepiej od razu powieść pt. "Wiśniowy się sypie kwiat..."
A jak mnie Alojzy nawali z zaliczką?
I co? I skandal. I KAP, i PAT -
i moje stroskane liczko.
Już wiem: najlepiej krótki wierszyk w "porannym Kurierze":
to jeszcze jest coś, w co wierzę...
No dobrze... a jak nie zastanę redaktora?
A jak redaktor wyjechał do Tallina?
A jeśli redakcję wiatr porwał?
A jeśli przeniesiona do Anina?
Tutaj Poeta oszalał,
rozgryzł kurzajkę na nosie,
westchnął i łzami się zalał,
i dalej poszedł z łososiem.