Jakoby ze złotego
chmury są runa.
To Boże Narodzenie
zbliża się ku nam:
żony tedy i matki
czyszczą kuchenne statki,
aż w kuchni starodawnej
w strop bije łuna.
Garnki, sagany, kotły
z miedzi robione:
wszystko to gospodynie
czyszczą natchnione,
klamki, progi i drzwiczki,
nawet z kurzu stoliczki,
kędy drzemią na zupę
szczawie zielone.
Tamten kwiat ówdzie stanie,
a zasię ten tu:
trzeba izby wystroić
pięknie ku świętu,
by wystrojone izby
światłem grały wskroś szyby,
bo Jezus czystość lubi
serca i sprzętu.
- Jak wejdzie Narodzenie,
to którą bramą? -
pytają gospodynie
wieczór i rano;
gotują na Wigilię,
tłuką z cukrem wanilię
i rzecz wonną, przewonną,
zacny cynamon.
I zawsze niespodzianie
(pomimo znaków!)
przychodzi Narodzenie
w glorii, w orszaku;
rodzi się Dziecię nocą,
nocą gwiazdy się złocą,
a jedna najgłówniejsza,
co wiedzie magów.
A potem zamigoce
świeczka za świeczką,
ojciec dziecku popatrzy
w oczy jak dziecko,
będą chóry anielskie
a oraz archanielskie,
święty Joseph z Maryją
nad kolebeczką.
Śnieżek prószy. Hej, bracia,
rozstawmy stoły!
Ucztujmyż: przedświąteczne
przeszły mozoły;
nie żałujmyż dobytku
ani wszelkiego wiktu:
słodki Pań się narodził.
Pasterz wesoły.
Wiem ci ja, że niejeden
grosze oblicza,
a kto i grosza nie ma,
głód go tnie z bicza.
Wolno marzyć poecie,
że już lepiej na świecie,
że się wszędzie bogato
pleni obyczaj;
że dzieci, wszystkie dzieci
mają pierniki,
ojce tytoń do fajki,
matki buciki;
a różne podle małpy
już nie biorą się za łby,
i wszędzie miasto armat
stroją muzyki.
Raduj się tedy, miasto,
raduj i sioło;
ty, słońce, w dzień; ty w nocy,
miesięczne koło;
raduj się i ty, człeku,
ze mną czasom na przekór
chętną kolędę śpiewaj,
piosnkę wesołą.