Ta pani ma czarny kapelusz,
ten pań ma czarne oczy,
jaki stąd wniosek? oboje
wyglądają nader posępnie -
o! wchodzi Bujalski Wierusz,
Papuga, Kafel, Mossoczy
i tym sposobem się wszczyna
bal literatów w Kępnie.
Rzekłbyś, to tańczą ludzie,
lecz cienie są krów na ścianach,
wielbłądów, dzieci, pająków
w humorystycznym piśmie;
z uwagi na tanią wódzię
frekwencja jest niesłychana,
poza tym Papuga ma odczyt
"O egzystencjalizmie".
Bujalski tańczy na stołach,
Bujalski śpiewa piosenki,
Bujalski tyka widelce,
Bujalski przeszedł sam siebie;
wie, co to znaczy wilkołak,
i umie powróżyć z ręki,
i mówi ťmy, literaci"
i "ja, w moim ŤSiódmym Niebieť";
a Kafel, Kafel, ten gruby,
patrzy w Papugę z niechęcią,
Papuga mu wszystko popsuł,
Papuga, liryk zza Buga!
To on tu wygłosić mógłby,
przeczytać z "Tęczy nad Pięścią"
lub z "Moich Spotkań z Karolem",
niestety - ciągle Papuga.
Mossoczy pije "pod gwiazdę",
przy oknie (tłumaczy "Skify");
paczki ma; mówią, że kontakt
z amerykańską sektą -
i nagle o jedenastej
wybucha skandal straszliwy:
Kafel Papugę oskarżył
o kompletny brak intelektu!
Wirują zydle urocze,
na zydlach złote tłoczenia
i znowu trzeba ocucić
tę panią, co żyła z Piciem.
"Zabiję! Potem odpocznę!"
"Reakcjonista i szczeniak!"
I nic dobrego nie wróżą
krwawe ślady stóp na suficie.
A potem ta sama heca:
kiedy się mózgi rozpalą,
zjawia się Skośna Izolda,
czyli zmyślona kelnerka;
jakby płynęła na plecach,
tak ona płynie nad salą
i oczy w pijackich mordach
lśnią jak magiczne lusterka.
Niestety: punkt o północy
sam Syfon wchodzi na bufet,
laureat miasta Kępna
z powodu wiersza "Romb",
pierzchają wszyscy prorocy,
Izolda chowa się w sufit
i kończy się uczta posępna,
i wszystko zapada w głąb.