Syriuszu! Cudzie gwiazd! Gdy patrzę w ciebie,
W twój wieczny spokój, w tę ciszę nadbytu,
W niezmierną oddal twojego błękitu,
W twe wiekuiste istnienie na niebie:
Dusza się moja smutna wraca w siebie,
I ból się rodzi z mojego zachwytu —
I dusza, pełna bolesnego zgrzytu,
Opada z nieba i w prochu się grzebie.
Twe cudne światło, zimne, jak blask stali,
Niezmienne, jasne, głuche, świeci w górze
Twarde jak diament... Niech się świat zawali,
Wasze, o gwiazdy, nie zadrgną podróże —
Jesteśmy łódką na szalonej fali,
Bo niema żadnej miłości w naturze.