Patrzę na wodę rozlaną błękitnie,
Czy z niej rusałka jaka nie wykwitnie?
Czy na niezmiernej błękitnej bezbrzeży
Pod słońce białą piersią nie zaśnieży?
Czekam na cud...
Lecz oto z głębin wodnych się dobywa
Głowa topielca ruda i straszliwa
I oczu na mnie zwraca bielma szklane
I z warg obrzękłych toczy ślizgą pianę
Wśród modrych wód.