Ukochałam w tobie to, co boże,
Natchnień twoich idealny zdrój;
Ukochałam myśli twoich zorzę
I promienny, potężny śpiew twój.
Ukochałam tęczę twego chodu,
Kroków twoich siedmiobarwny łuk;
Ukochałam cię, żeś z bogów rodu,
Żeś słoneczny, żeś wielki, żeś bóg!...
I czekałam w dreszczu upragnienia,
W czystym dreszczu idealnych żądz,
Czy się z nieba twój wóz wypromienia,
Twoje przyjście wymodlone śniąc.
I przyszedłeś, gdym w cichą noc spała,
W mój dziewiczy, święty wszedłeś dom,
By nic we mnie nie szukać prócz ciała,
By kres boskim mym położyć snom.
I upadłeś na pierś moją białą
Nie bóg słońca — niewolnik swych żądz,
I splamiłeś moje czyste ciało
I odarłeś blask z mych złotych słońc...
Sen o tobie z moją krwią upłynął,
Lecz czyś przeczuł, że padając tam,
TyÅ› na niebie mi na zawsze zginÄ…Å‚,
W błoto runął z olimpijskich bram?...
Że zagasła twojej chwały zorza,
Że stóp twoich łuk tęczowy prysł,
Że rozwiała się twoja moc boża,
Gdy cię owładł nędzny ludzki zmysł?...
DziÅ›, nie wielbiÄ™ ciÄ™, nie czczÄ™, nie wierzÄ™,
Rzucam święty twej kapłanki próg,
Bom poznała w tobie ludzkie zwierzę,
A myślałam żeś wielki, żeś bóg!...