*** (Z daleka...)

Z da­le­ka od ludz­kie­go zgieł­ku i mro­wi­ska
cza­sem du­sza ko­bie­ty jest jak w gór za­ło­mie
pod nie­do­stęp­nym szczy­tem i ścia­ną urwi­ska
woda głę­bo­kich je­zior, skry­ta nie­wi­do­mie.

Prze­cu­dow­ne gry świa­tła na przej­rzy­stej fali,
noce, gdy gwiaz­dy scho­dzą czer­pać na dół wodę;
dni, kie­dy się po­wierzch­nia ko­lo­ra­mi pali,
bu­rze w czas wi­chru, ci­sze prze­słod­kie w po­go­dę;

ła­bę­dzie, któ­re le­cąc na toni przy­pad­ną,
cień or­lich skrzy­deł, co się z ob­ło­ków od­bi­ja,
mgły, co się na zwier­cia­dłach nie­ru­cho­me kład­ną;
tych cu­dów tam źre­ni­ca nie wi­dzi ni­czy­ja.

A ci, co ma­rzą wiel­kie pięk­no­ści na zie­mi,
któ­rzy­by chcie­li o nie pier­sia­mi ude­rzyć
i wchła­niać je w głąb du­szy zmy­sła­mi wszyst­kie­mi:
nie znaj­du­jąc ich w ży­ciu — prze­sta­ją w nie wie­rzyć.

Wtem ktoś, jak­by we­wnętrz­ne prze­czu­cie go wio­dło,
od­kry­wa za­łom skal­ny i sta­je w za­chwy­cie —
i ser­ce, któ­re w pier­si miał za próż­ne go­dło,
obu­dzo­ne za­chwy­tem, nowe czu­je ży­cie.

Z pięk­na al­bo­wiem wsta­je duch świe­ży i mło­dy
ro­snąc lub stra­co­ne­go ża­łu­jąc ogro­mu...
Cza­sem du­sza ko­bie­ty jest jak owe wody
prze­cu­dow­nej pięk­no­ści, nie­zna­ne ni­ko­mu.

Czy­taj da­lej: Lubię, kiedy kobieta... – Kazimierz Przerwa-Tetmajer