Jak szlak, którędy snują się łabędzie,
twojemu sercu moje się podściela.
Niechaj się wszystko gęstą mgłą oprzędzie,
niech nic się swojem nie zowie nazwiskiem,
nic, co istotne, niech nie będzie blizkiem,
co skryte, niech się strawi i spopiela —
jak szlak, którędy snują się łabędzie,
twojemu sercu moje się podściela.
Niechaj przeszłości dusz i ciał niebędzie,
niechaj nie będzie wiedzy ni pamięci,
niechaj się wszystko na nowo uświęci,
jak się wiśniowy sad z wiosną zabiela —
jak szlak, którędy snują się łabędzie,
twojemu sercu moje się podściela.
Niechaj dzień jeden, jedna chwila będzie,
gdy tyle tylko będzie w duszach życia,
ile jest w sercach w jednej chwili bicia,
ile się blasku z ócz do ócz odstrzela —
jak szlak, którędy snują się łabędzie,
twojemu sercu moje się podściela.
Niechaj zostanie na zawsze, na wszędzie,
pamięć choć jednej, choć najkrótszej chwili,
kiedy się dusza tak ku duszy chyli,
że ich już istność ziemska nie rozdziela —
jak szlak, którędy snują się łabędzie,
twojemu sercu moje się podściela.