Ça ira

Autor:

Jesz­cze tyją roz­la­ne ma­cio­ry,
Pisz­czą cien­kie ti­tin­ki — tiu - tiu!
Wy­fra­czo­ne go­le­my i zmo­ry
Tań­czą cie­niem po wy­bla­kłym dniu.

Kle­pią brzu­chem w na­pęcz­nia­łe brzu­chy,
Czła­pią tłu­sto czkaw­ką tłu­stych słów,
W kre­mie grzę­zną ich pulch­ne pa­lu­chy,
Kre­mem świa­tło ście­ka z ły­sych łbów.

Dusz­na noc ple­cie tro­je nie­wi­dy
Z pstrych me­lo­dyj, ser­pan­tin i ciał,
Ra­nek przyj­dzie jak wid­mo ohy­dy:
Mo­kry, mżą­cy bę­dzie w oknach łkał.

A ho­ło­ta już cze­ka za drzwia­mi,
Głu­cho mar­sza drew­nia­ne­go gra,
Stu­ku - puku po bru­ku szczu­dła­mi:
Ça ira! Ça ira! Ça ira!

Śmier­cią bęb­ni bar­ba­rzyń­ski jazz­band,
Twar­dym bó­lem w ko­ściach cza­szek drga,
W gęby bru­kiem bije, w szy­by tanc­bud:
Ça ira! Ça ira! Ça ira!

Za­nim przyj­dzie po­szar­pa­nem ścier­wem
Znów zdo­by­wać lub bro­nić Ver­dun,
Ber­lin twar­do gro­zi: „Mór­der! Mór­der!“
Pa­ryż sy­czy: „As­sas­sins! As­sas­sins!“.

Więc na wóz­kach, na szczu­dłach, o kuli,
Kuś­ty­ka­jąc i chi­cho­cząc gna
Za dryn­da­mi, za au­ta­mi ten ku­lig:
Ça ira! Ça ira! Ça ira!

Ach, bo wie­dzą, że ma­cie w pro­gra­mie
Jesz­cze pięk­ne mar­szru­ty in spe:
Może fo­szów po Kur­fur­sten­dam­mie?
Może bo­szów po rue de la Paix?

Wy­pa­pro­szą gra­na­ta­mi zie­mię,
Sko­pią, ską­pią ją w szkar­łat­nej krwi,
Będą ster­czyć, jak tru­skaw­ki w kre­mie,
W bia­łym śnie­gu roz­kr­wa­wio­ne łby.

Za­wy­je­cie, wy­mocz­ki śmier­tel­ne,
Wy­stra­szo­ne, ogłu­pia­łe, złe!
A ostat­ni w Eu­ro­pie kel­ner
Poda so­bie — ko­ka­inę sau­te!

Czy­taj da­lej: Do prostego człowieka – Julian Tuwim

Źró­dło: Jar­mark ry­mów, Ju­lian Tu­wim, 1934. Pier­wo­druk: Wia­do­mo­ści Li­te­rac­kie, r. 1924, nr 28 (28).