O czym? O pewnym wieczorze.
Od wina i czerwca był ciepły.
Gwiazdy, jak kwiaty ze szczęścia,
Na łąkę niebios uciekły.
Jechało się Alejami
I koń był wniebowzięty,
I księżyc co jechał nad nami,
W strzępiastą chmurkę wcięty.
Ani się nic nie działo,
Ani się nic nie mówiło.
Zresztą sam byłem wtedy,
Ciebie tam wcale nie było.