Jako biały paw ogon roztacza nad ranem,
Pierwsze słońca promienie chłonąc w jego białość,
Tak Giewont całą swoją śnieżną okazałość
W pawi ogon rozpostarł w krąg nad Zakopanem.
A w tem pallium, słoneczną nicią lamowanem
Ponad do stóp przypadłą kornych szczytów małość
Taką roztacza iście królewską zuchwałość,
Jakby się wiernej rzeszy czuł Mistrzem i Panem.
I jak śród nabożeństwa w mitrze wznosi głową
Ponad niższe, pokornie szarzejące szczyty,
Arcykapłan, przybrany w kapy złotogłowe,
W obłoki, jak w kadzielnic dym cały spowity,
Ponad rzesze lewitów, przyklękłe i płowe,
Przyodziane w smereków zrudziałe habity.