o świcie wybuchły ptaki z mosiężnych ról
smukła kobieta jasność przyniosła na głowie
dzwony nienasycone kołyski muzyczne
wspominać wspominać zapominać
powiewie różowy jak twarz dziecka
płomyku podcinający niewysoką trawę
ciemnym kwiatem makowym skinę
nieruchomy zapach uderzy mnie i zginę
jeleń stoi u źródła struga szepce ave