Elegia V

Elegia V
Do Piotra Myszkowskiego

Jeżeli tobie i twym bliskim losy
Sprzyjają, dla mnie także są łaskawe,
Chociaż choruję i brzuch się nie pozbył
Zabójczej wody, co wpełzła pod skórę.

A byłem niemal zdrowy, gdy tę podróż
Rozpoczynałem. Lecz dobrze wiesz o tym,
Że naprawiwszy okręt potrzaskany,
Nie wyprowadza go żeglarz na morze
Od razu: najpierw bada u wybrzeży,
Czy się nadaje do większych podróży.
Ja pośpieszyłem się i slabe ciało
Od razu wielkim powierzyłem szlakom.
To, co musiałem znieść, zmogłoby siły
Zahartowanych nawet podróżników.

Przez sześć bez przerwy dni ciągłego deszczu,
A nieraz gradu mroźnego i śniegu,
Pośród bezdroży Alp wlokłem się w trudzie
Na nędznym koniu, wśród ciężkich oparów
Cuchnącej siarki, której, jak pamiętasz,
Wiele pokładów zalega te góry.
Najgorsze jednak było to, że droga
Wiodła przez miasta i osiedla Styrii.
Wołałem wtedy, że bardzo się dobrze
Wiedzie wędrowcom śród scytyjskich stepów,
Bo od tych plemion alpejskich dzikszymi
Są chyba tylko wilki. Pogardzają
Przybyszem, gościa traktują jak wroga,
Zwłaszcza gdy nosi płaszcz włoskiego kroju.

Możesz wystawić sobie, jak się czułem
W chłodzie i deszczu, wśród plemion nieludzkich.
Bez słów, gestami prosiłem o wszystko,
Czego w chorobie było mi potrzeba.
Zaiste szybko pojmowali znaki,
Ale usłużyć żaden się nie kwapił.
Motłoch pijany, gdy prosiłem, dziko
Rechotał, niby próśb nie rozumiejąc.
Nieraz musiałem strawę zabronioną,
Zabójczą dla mnie, pożywać zgłodniały.
Kiedy dotarliśmy wreszcie do Moraw,
Góry panońskie pożegnawszy, wina
Piliśmy kwaśne od wapiennej gleby,
Bo innych nie ma tam. Jest wprawdzie napój,
Jaki się u nas w wodzie wrzącej warzy
Ze zboża, w smaku podobny do wina,
Napój na pewno miły podniebieniu,
Lecz dla chorego, jak ja, niestosowny.

To, jak i to, co przemilczę, znękało
Waszego druha, czemuż zabranego
Spośród was! Biedak, porzuciwszy studia,
Uciekł do kraju, aby na obczyźnie
Nie umrzeć. Może jest w ojczystym wietrze
Jakaś moc, która mu przywróci zdrowie.
Lecz ty, któremu bogowie sprzyjają,
Żyj tam, gdzie twoje Muzy. Tego pragnę
Nie przeto, że tak wiele ci zawdzięczam,
Lecz że się troszczę o naszą ojczyznę
I o Muz sprawę. Będziesz ich ozdobą,
Byle ci Parka lat nie poskąpiła.

Czytaj dalej: De se ipso ad posteritatem... - Klemens Janicki