Aż mu cała rozpala się dusza,
Tak naukę wciąż chłonie i chłonie,
A nauka w szlachetne pogonie
Za ideą i serce mu zmusza.
I braterstwo do głębi go wzrusza,
Chciałby wszystkich pomieścić w swym łonie,
Choć mu Spartak szepce o swym zgonie,
Choć go nieraz straszy cień Mariusza...
I raz siedząc w ławce, zadumany,
Schwyci rękę panicza-sąsiada,
Szepcąc: "Bracie!" z okiem, co nie kłamie.
Ale panicz snadź nie tak kąpany -
Jakby uczuł ukąszenie gada,
Dłoń mu wyrwie i spyta: "Co?... chamie!?..."