Fudżijama - Leonard Hanin

Autor:

Ciągną tabory, armaty i tanki
Sępów posępnych wlecze się sznur
Na Pekin, Kanton, na Hang-Czou i Nankin
Przez pola, wąwozy i szturmem przez Mur —

W górze gra furkot drapieżny i ostry:
Tysiące bombowców warkoce i grzmi.
Drżą pod czołgami koronkowe mosty
A porcelanowe niebo we krwi.

— Pędź żółty karle, fanatyczna hordo
Świętą krucjatą po łup i na żer.
W krwi masz kraj skąpać, więc nie skąp lecz morduj.
Dziki tajfunie siej rozpacz i śmierć.

Bo wielki Budda i bóg Izanami
Żądni są ofiar i pożóg i zgliszcz.
Bogowie z tobą, więc zwycięstwo z wami
Praż ogniem i morem, tratuj i niszcz.

Tryumf już bliski, możesz wznieść hosanny
Obwieść mieszczanom uroczyste dni:
Sześćset tysięcy zabitych i rannych.
Głoś to Domeą, hucz w surmy i dmij.

Zabrałeś Formozę, Mandżurję, Koreę,
Więc chciwem łapskiem złup wszystko i bierz.
Lecz wiedz, że koliskiem toczą się dzieje.
Wściekły choć kąsa, pada wkrótce też.

— Już cicho wokół. Już rany nie broczą.
Już ciała herosów zastygły jak bronz.
Już tylko oczy wpatrzone proroczo —
— Zwycięsco! Zbyt wcześnie zacząłeś swój pląs!

Cóż, że spalony dobytek i ryż.
Bóg cię oszukał. Mikado okłamał:
Patrz! Buchnął ogień i uniósł się wzwyż
Fudżijamo! Fudżijama!!

Czytaj dalej: Hymn o miłości (Miłość cierpliwa jest) - Inny

Źródło: Szpilki, r. 1938, nr 35.