O matre pulchra filia pulchrior.
Prześlicznej matki o córo śliczniejsza!
Zniszcz, proszę, w sposób jaki ci wypadnie,
Jamby zbrodnicze; czy je w Adryi na dnie
Utopisz, w ogień czy wrzucisz — to mniejsza.
Ni Dindimene, ni Feb w swej świątnice
Zachwytnych popów nie wpędza w szał taki,
Ni Bachusowe tak szumią pijaki,
Ni Korybanty tłukące w miednice,
Jak gniew; bo nawet łysk noryckich mieczy,
Fala, co w drzazgi rozbija okręty,
Pożar, grom nawet przez Zewsa ciśnięty,
Nic cię od niego, nic nie ubezpieczy.
Kiedy Prometej z gliny lepił człeka,
Jest wieść, że różne cząstki i własności
Pobrał od zwierząt — więc wsypał lwiej złości
W pierś mu, że człowiek z gniewu się zacieka.
Gniew pchnął Tyesta w bezdenną niedolę;
Gniew, mury grodów obalił ogromnych,
A wróg ścierając ślad ich dla potomnych
Ze złości pługiem zaorał jak rolę.
Ukoj się — błagam! — niegdyś i mnie dziki
Szał młodociane serce tak podburzył,
Żem w porywczości darów mych nadużył,
I te złośliwe skleciłem wierszyki.
Dzisiaj ja chętnie żółć i jady zmienię
Na coś tkliwszego; ty zaś z swojej strony,
Kiedym odwołał ten rym potępiony,
Wróć dawną miłość, wyrzecz przebaczenie.