Na to, co było dla nas jeszcze wczoraj
Wielkie i piękne i jak tabu święte,
Rewizjonistów rzuciła się sfora,
Achillesową wynajdując piętę.
I jakiś wyścig się zaczął koszmarny
Odbrązawiania niedawnych wielkości,
Chociażby trzeba było z ziemi czarnej
Dawno spróchniałe wygrzebywać kości.
Ponad twórczości tajemniczą tonią
Każdy się bawi rzucaniem kamyków.
Nawet krytycy giną własną bronią,
Bo się znaleźli krytycy krytyków.
Po cóż krucjaty te przeciw duchowi,
By udowodnić mu niedoskonałość?
Gdy się olbrzymy stare odbrązowi,
To pozostanie nam dzisiejsza małość.
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935. Wiersz został unowocześniony.