Dawniej jeździłem w złocistej karocy,
Skrzydlate gryfy mając za rumaki
I drogą moją były gwiezdne szlaki
Pod płaszczem czarnej, niezbadanej nocy.
A przed karocą biegły me marzenia,
Jak śliczne laufry w kolorowych szatach
I drogę miałem usłaną na kwiatach
I bicz z błyskawic miałem i z płomienia.
Za biegiem marzeń mych wodząc oczyma,
Pędziłem naprzód, gdzie one mię wiodą —
Gdy całe życie jest cudną przygodą,
Żadna nas karczma dłużej nie zatrzyma.
Dzisiaj już jeżdżę w starym dyliżansie,
Rumakiem moim jeden konik lichy,
Który ma koła trzeszczące i szprychy,
Utykający na każdym dystansie.
Gdy się odwrócę, staje w ciepłem słońcu
I skubie trawę, szczęśliwy z popasu,
Jak gdyby wiedział, że mamy dość czasu,
Że nas nie czeka nikt na drogi końcu.
Laufry — marzenia hen za siódmą rzeką,
Na drodze same mary i widziadła.
Na koźle wiedźma — troska się przysiadła
I pyta ciągle: czy jeszcze daleko?
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.