Z nadejściem wiosny zawsze pełen zdumień
Chłonę swą duszą jej wdzięczne obrazki:
Gdy resztki śniegu spiją słońca blaski,
Ściekiem ulicznym płynie wartki strumień.
Tu w lodzie bruku staw ogromny wygryzł
I wodospadem spływa przez kamienie,
Tam znów rozdzielił się na dwa strumienie,
Jak Missisipi lub Eufrat i Tygrys.
Płynącej wody poszum tajemniczy
Gromadę malców wywabia z suteren.
Jakże cudowny to zabawy teren
Dla tych, co życia nie znają słodyczy.
Krzyki uciechy, głosów zamęt dziki
I wnet kołyszą się na wartkiej wodzie
Z łup od orzechów i z pudełek łodzie
I papierowe białe okręciki.
Na te okręty patrzy pełen wzgardy
Najstarszy wiekiem sklepiczarki synek,
Bo ma pancernik z pudła od sardynek
I torpedowiec z puszki od musztardy.
I w zachwyceniu spogląda gromada,
Schyliwszy twarze nad ulicznym ściekiem,
Jak płynie w słońcu ku krajom dalekim
Niezwyciężona dziecięca Armada.
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.