Idzie już! — patrzcie jak stąpa tajemnie
Po miękkich mchach...
Czasem po drodze trawę stopą zemnie
A kwiatom strach!!!
I jęk powstaje uporczywy, cichy,
Jak kiedy miesiąc w dziuple brzozy uśnie,
To kwiaty więdną, tuląc się w kielichy,
To wiatr w łzach rośnych śpiące kwiaty muśnie.
Czasem potrząśnie drzewa skamieniałe
W przedzgonnych snach,
Liści uwiędłych lecą roje całe,
A drzewom strach!!!
Tylko w jarzębin purpurowych pękach
Przekwita jeszcze gorące wspomnienie
Tych ranków, słońcem złotych nieskończenie,
Gdy las w ptaszęcych rozgrał się piosenkach.
Pośród ugorów tuman biały tańczy,
Rdza sina stawy powlekła po wierzchu,
Nocą jęk wichru wstaje opętańczy,
Widma po polach włóczą się o zmierzchu.
W pożółkłych wierzbach, marzących o wiośnie,
Drzemie bolesna, tajemnicza skarga
Na ciemne noce, w których wicher targa
Długie warkocze liści bezlitośnie.
Przyszła już? kiedy? błękit zbladł jak płótno,
Wiatr tańczy w mgłach —
Gdzie słońce? tyle chmur... O jak mi smutno
A duszy strach!!!
Źródło: Impresye, Henryk Zbierzchowski, 1902.