Miłość nasza! ach! gdzież do niej tony?...
Czuję, lutnia wypada mi z rąk;
To wir jakiś, namiętny, szalony,
W czarnoksięzki pochwycił nas krąg.
To ogniste wschodnich krain słońce,
W skwarnych zorzy wykąpane skrach;
To migotnych obrazów tysiące,
W gorączkowych wypieszczone snach.
To błękitne, pełne zjawisk morze,
Gdzie syreny z srebrnych wstają pian;
To blask łuny, gdy północne zorze
W grze iskrzących roztoczy się zmian.
Twe spojrzenie! — ach! rzut błyskawicy,
Gdy rozwidni mrocznych niebios tło;
Tak z za ogni twej ciemnej źrenicy,
Błyszczy miłość z całą krasą swą.
Pocałunek twój! — tu milkną tony,
Język bogów nie jest ludziom dan;
Wtenczas ziemia, niebo, gwiazd miliony,
Rwą się, pędzą w fantastyczny tan.