Do kochanki

Autor:
Tłumaczenie: Julian Ejsmond

Oczy twe cudnie jaśnieją
jak złote gwiazdy błękitu.
Patrzę na ciebie, dziecino,
pełen boskiego zachwytu...

Płeć twoja delikatniejsza
od róż z Cezara ogrodów.
Usta przedziwnej purpury
wonniejsze od słodkich miodów.

Włos — słoneczniejszy od złota...
Postać — nieziemskiej bogini...
Kształt twój niebiański od Wenus
stokroć cudniejszą cię czyni...

Gdy twoje białe rączyny
jedwabie barwiste plotą,
zdają się darzyć pieszczotą
kosztowną tkaninę złotą...

Nóżki twe zranić by mogły
kamyki tej szarej ziemi.
Mogłabyś stąpać po lilij
kielichach stopy lekkiemi...

Niech inna na swoją szyję
z klejnotów naszyjnik robi.
W kosztowne drogie kamienie
niech inna głowę swą zdobi.

Tyś cudną jest sama przez się,
jak bóstwo z jasnego nieba.
Świecideł i ozdób sztucznych
tobie, kochanko, nie trzeba.

Nie masz na ziemi piękności
co byłaby piękna cała,
tak ten jedynie rzec może,
kto twego nie widział ciała.

Syreny przerwały pieśni
i Talja lirę złożyła
na cudny dźwięk twego głosu,
słodkiego głosu, o miła...

Dźwięk jego nieporównany
miłosne nieci zapały
i w serca ludzkie przenika
jak srogie Amora strzały.

I moje serce jest ranne,
cierpiące i zakochane
Jedynie twym pocałunkiem
zagoić możesz mą ranę.

Nie targaj duszy nieszczęsnej
miłosnym nękanej szałem.
Jam gotów śmiercią zapłacić
zbrodnię, że ciebie kochałem.

Spełnij ostatnie błaganie:
gdy umrę — w dłonie kochane
ujmij mą głowę, o boska!
W miłości twej zmartwychwstanę...

Czytaj dalej: Szczęśliwe życie - Gajusz Petroniusz