Gdym był tak światem, jak insi struci,
Strzegłem Pańskiego ruszenia.
Rychło w tę stronę Pań oczy zwróci,
Gdziem stał, czekając wejźrzenia.
Boże! Twe oczy ku mnie zwrócone
I ręka, co mię uściśnie;
A ja tymczasem patrzę na stronę,
Bym Cię nie widział umyślnie.
Wtenczas, kiedy mię karmisz i poisz,
I nauczasz mię Twej wiary,
Chociaż Cię czuję, że przy mnie stoisz,
Biorąc dar - ganię Twe dary.
Góry i drzewo, wierzchołki swemi,
Ku pięknym niebom się wspina!
Człek jak kret ślepy nurza się w ziemi
I słońce Twoje przeklina!...
W dniu kary świata nie trać mię. Boże,
By się dziwiono wiecznością,
Jak się daleko zapędzić może
Człek głupstwem, a Ty - litością.