Dziewczyna ma piersi małe, zwarte i wonne
jak poranny oddech jabłoni.
Z niczym porównać ich nie można! — są swoistym
odrębnym bytem — snem różowiejącego głogu na
śniadym wzgórku.
Gdy je twa dłoń nakryje — zasypiają jak pisklęta,
gdy je dotkniesz wargami, zakwitną wiosennym
odurzeniem.
Wszystkie mądrości i wiedze nie dorównują ich
harmonii, — rozmowa z nimi uświęca, istnienie
ich ułaskawia.