Po odejściu Justyniana Beatrycze rozprawia o śmierci Chrystusa, o odkupieniu człowieka i o niezniszczalności rzeczy stworzonych bezpośrednio przez Boga.
„Hosanna, święty Pan Bóg wojowników!
On wśród tych królestw na aniołów czole
Zapala sobą skry szczęsnych płomyków".
Tak, nie ustając krążyć w swoim kole,
Zaczęła niebios bogomyślne pienie
Dusza w podwójną strojna aureolę.
W tan poszły razem wszystkie jasnocienie,
Mignęły niby iskier pobłysk rączy
I nagle skryło mi je oddalenie.
A ja mówiłem do się wahający:
„Powiedz — mówiłem — powiedz twojej świętej,
Która ci w duszę słodki napój sączy".
Ale szacunkiem wszystek owładnięty,
Co sprawia, że drżę, słysząc „B" lub „ice" —
Schyliłem głowę jak człek snem ujęty.
Ulitowała się mnie Beatrycze,
W krasie uśmiechu taka urodziwa,
Że osłodziłaby katusz gorycze,
Rzekła: „Głąb duszy twej mi się odkrywa:
Myślisz, jakim to prawem spadać może
Za słuszną pomstę kara sprawiedliwa.
Ja ci wątpliwość tę rychło wyłożę,
Jeno uważaj pilnie: to są rzeczy
Zawierające wielkie prawdy Boże.
Zrywając uzdę, która ma na pieczy
Prawy bieg woli, człek nienarodzony,
Gubiąc się, zgubił cały ród człowieczy.
Odtąd lud ziemi niemocą złożony
Przez liczne wieki w obłędzie się mroczył,
Aż zeszło Słowo na ziemskie zagony.
A byt cielesny, który był odskoczył
Od swego Stwórcy, w jedynej Osobie
Aktem miłości z Bóstwem się zjednoczył.
Teraz bacz na to, co odkrywam tobie:
Ów byt złączony ze swoim Podmiotem
Dobry i szczery był w stworzenia dobie.
Lecz własnowolnie był wygnany potem
Z raju, stawszy się Bogu nieposłuszny,
Który jest drogą, prawdą i żywotem.
Zatem na krzyżu skon Chrysta katuszny,
Jeśli się zważy naturę przybraną,
Był ponad wszystkie godziwy i słuszny.
Ale też większej krzywdy nie widziano,
Zważywszy godność cierpiącej Osoby,
Która człowiecze wzięła na się miano.
Skutek podwójny wynikł z tej żałoby,
Bóg i Żydowie sąd przyjęli radzi;
Niebo radością drgnęło, smutkiem groby.
Teraz cię pojąć rozum doprowadzi,
Jak się to stało, że słusznie przyjęta
Kara słuszną się znowu pomstą gładzi.
Lecz widzę: myśl twa, jeszcze zaprzątnięta
Tokiem wywodu, w klubę weszła ciasną
I czeka, rychło węzeł się rozpęta.
Myślisz: »Com słyszał, to pojmuję jasno;
Nie pojmę, czemu dobroć Boża chciała
Zbawienie nasze krwią okupić własną?«
Ten dekret, bracie, przed oczyma ciała
Skryty jest temu, czyja mroczna dusza
W ogniu miłości jeszcze nie dojrzała.
Tej tajemnicy wielu się pokusza,
Nie każdy pojmie, czemu odkupienia
Środkiem wybrana została katusza.
Wiedz: Łaska Boża, w której nie masz cienia,
Pała i błyszczy, a kędy zaświeci,
Tam wieczne piękno z siebie wypromienia.
Wszystko, co się z niej bezpośrednio nieci,
Jest nieśmiertelne; żadna moc nie zmywa
Cechy, która się raz na nim wykwieci.
Wszelaka istność, która z niej wypływa,
Jest na wszem wolna, bo jej nie uciska
Swą doczesnością żadna rzecz pierzchliwa.
Bardziej jej luba dlatego, że bliska;
Bo ogień święty, co nad światem dnieje,
W podobnym sobie jaskrawiej wybłyska.
To są natury ludzkiej przywileje;
Jeśli jej tylko jednego zabraknie,
Już dostojeństwo jej karłowacieje.
W grzech wpadłszy, rychło wolności ułaknie,
Toż grzech w niej Boże podobieństwo skłóci;
Nie rozjaśnione bożym światłem — blaknie
I do godności swej póty nie wróci,
Póki przez skruchę nie odzyska maju
Łask, uwiędłego w gorącościach chuci.
Natura wasza we wszystkim rodzaju
Swoim zgrzeszyła i z tego powodu
Straciła prawa swe i rozkosz raju.
Zważ teraz pilnie: pomimo zachodu
Nie odzyskałaby straconych włości,
Wprzód nie przeszedłszy dwojakiego brodu:
Albo że Pan Bóg w swej wielkiej litości
Odpuściłby jej słuszne pokaranie,
Lub by sam człowiek odkupił swe złości.
Teraz-że zapuść źrenice w otchłanie
Tajników, ile zdołasz, człek padolny,
I daj mym słowom baczne posłuchanie:
W granicach władz swych nigdy nie był zdolny
Człowiek win zmazać ni zniżyć się póty
W upokorzeniu, Niebiosom powolny,
Ile wprzód w górę piął się, pełen buty;
I to jest powód, czemu płód człowieczy
Z mocy zgładzenia grzechu był wyzuty.
Więc sam Bóg musiał śpieszyć pełen pieczy,
By człeku pełnię przywrócić żywota,
Z jednym lub dwojgiem tych środków k'odsieczy.
A że tym milsza jest mistrza robota,
Im się w niej żywiej jego duszy tętna
I jego uczuć odbija szczodrota,
Więc dobroć Boża, która swoje piętna
Nadaje światu, obiema sposoby
Ludzkość z upadku dźwigać była chętna.
Od pierwoświtu po noc kreśnej doby
Nie było sprawy tak nad wszelką miarę
Szczytnej. Bo oto Bóg z własnej Osoby
Człeku hojniejszą uczynił ofiarę,
Aby go dźwignął i znowu wanielił,
Niż gdyby z łaski odpuścił mu karę.
A darmo innym sposobem by celił
Wyrokom zadość uczynić do syta,
Gdyby sam w ludzką postać się nie wcielił.
Teraz chcę jeszcze, by-ć była odkryta
Zasłona jednej tajemnicy świętej:
Niech w niej twe oko równo z moim czyta.
Powiadasz w sobie: »Cztery elementy
I elementów rozliczne złożenia
Są skazitelne, a byt ich ujęty
W granice czasu; jednakże istnienia
Są tworem ręki Bożej; dla tej cnoty
Być by powinny wolne od zniszczenia«.
Anioły, bracie, i te kołowroty,
W których szybujesz, czyste i świetlane,
Były stworzone z pełnią swej istoty.
Ale pierwiastki żywiołami zwane
I wszystkie rzeczy, które z nich się biorą,
Z mocy pochodnych są uformowane.
Stworzone ciało, które jest ich korą,
Stworzona jest moc, w kształtowaniu czynna,
A tkwiąca w gwiazdach, które tutaj gorą.
Dusza zwierzęca i dusza roślinna,
Która jest z miazgi zrodzona pośledniej,
Błyskom i ruchom gwiazd swą istność winna.
Lecz życie wasze w sposób bezpośredni
Tchnie Łaska Boża i rozmiłowywa
Tak, że już do niej tęsknicie po wsze dni.
Z tego się dla was argument dobywa
O zmartwychwstaniu, jeżeliś rozważał,
Z czego się wzięła cielesna pokrywa,
Gdy Pan Bóg waszych prarodziców stwarzał".