Puściła po stole swawolący wianek.
Kto go chwyci pierwszy — ten mój ukochanek!
Pochwycił tak ściśle, aż się kwiaty zwarły.
Skąd ty jesteś rodem? — Ja rodem — umarły!
Co się stało wokół, że świat mi się mroczy? —
To ja własnoręcznie zamykam ci oczy...
Już mnie nigdzie niema i nigdy nie będzie! —
Nie ma ciebie nigdzie, bo już jesteś wszędzie.