Gdy powrócę się z wojenki,
Do kochanej Magdusieńki,
Przywitam ją na swym progu,
Dając pozdrowienie Bogu.
Potem jeden raz i drugi,
Będzie uścisk bardzo długi,
W jednę duszę, jedno ciało,
Bo się dawno nie kochało!
A po żonie znowu jeszcze
Z memi dziećmi się popieszczę,
Po kolei raz, dwa, trzeci,
Moje dzieci, moje dzieci!
Potem wpadnę do obórki
Powitać krówki i kurki,
A z obórki na zagrodę,
Gdziem posadził szczepki młode.
A z ogródka zaś na staje,
Obejrzeć, jak urodzaje,
Jako Magdusieńka miła,
W domu, w polu włodarzyła.
Znów zcałuję mą gosposię,
Że nic złego nie stało się,
Że w rodzinnym moim progu
Wszystko dobrze: chwała Bogu!
Gdy Magdusia mię ugości,
Pod strudzone moje kości
Da mi pościel czysto białą
I będę spać, oj, nie mało!
A gdy ranek mię przebudzi,
Najszczęśliwszy w świecie z ludzi,
Do roboty w czoła pocie! —
— Tak marzę o swym powrocie.