ak raz biało, raz czerwono
Nasz proporzec mignie w oku
I zafurczy pieśń szaloną...
O potęgo! o uroku!
Precz z pod ramion kule moje!
Czapkę, pałasz, chwytam skoro,
Już o własnéj sile stoję...
Niech podagrę diabli biorą!
Hej! Ułany! szczęść wam Boże!
Wsadźcież i mnie na rumaka;
To mi krzesło, to mi łoże
Dla żołnierza, dla Polaka.
Czapkę na bakier nacisnę,
Aż zaszumi białe pióro,
Wąs podkręcę... szablą błysnę,
Niech podagrę diabli biorą!
Kiedy pod Napoleonem
Nasz Książe Józef dowodził,
Sława biła wielkim dzwonem,
Aż świat cały z nami chodził.
Wtedy w krwawem wrogów mrowiu
Lanca była mi podporą,
Kulim nie znał jak z ołowiu —
Niech podagrę diabli biorą!
Zaśpiewajmy, hej ułany!
„Jeszcze Polska nie zginęła“
Razem, zgodnie, jak organy,
Kiedy chwalą boskie dzieła!
Człowiek w górę wzrok zatrzyma,
A koń furknie, pójdzie skoro,
Niech nam żyje pieśń rodzima,
Niech podagrę diabli biorą!
Żyłem, zginę z ułanami,
Niech mi trąbka w szczęku broni
Między braćmi, między wami,
Mój ostatni marsz zadzwoni,
Niech się ze mną, co chce, stanie,
Przyjmę z skruchą i pokorą,
Ale kule... w piec Mospanie,
Niech podagrę diabli biorą!
Hola! hola! Towarzysze,
Już za późno... próżne chęci,
Serca w sobie już nie słyszę,
A po kościach świder kręci.
Szczęść wam Boże! idźcie dzieci,
Bądźcie Matki Wy podporą;
Nie dla mnie słońce już świeci,
Niech podagrę diabli biorą!