Chwilo dziecięca, wianuszku maleńki
Ledwie rozkwitły promykiem jutrzenki
Wonna świeżością, nieświadoma siebie
Po lazurowém odbijasz się niebie.
Miłość piosenkę nad kolebką głosi,
Pieszczota ze snu w objęcia podnosi,
Świat ciebie bawi, świat ci się uśmiecha
Lecz zegar: Tyk, tak, tyk, tak, woła z cicha,
I zwolna czasu zapada zasłona.
Chwilka dziecięca jak westchnienie kona.
Chwilo młodości, cudowna skarbnico!
Gdzie wszystkie światła w ciągłéj tęczy świecą
Zkąd siejesz kwiatów rozkoszne pierścienie
Połysk dyamentów stali modre cienie,
Zkąd dumę serca nucisz w nocnéj porze
Zkąd z wichrem śpiewasz pieśń w rycerskim chórze,
O wieku młody! Urocza kraino!
Gdzie zdroje marzeń nieustannie płyną,
Gdzie w siłę, w męstwo wzrastają nadzieje,
Nad tobą wiara złotém skrzydłem wieje;
Ciebie świat kocha, tobie się uśmiecha
Lecz zegar: Tyk, tak, tyk, tak, woła z cicha,
I zwolna, zwolna zapada zasłona
Chwila młodości jak westchnienie kona.
Chwilo starości, zdroje w krople zbiegłe!
Echo wspomnienia po zgliszczach rozległe!
Rozczarowania posępne zwaliska!
Chwilo starości, ty zachodu bliska
Różczki nadziei w młode pieńki szczepisz,
Żyjesz ich życiem, ich wzrostem się krzepisz;
Chciałabyś tylko zdobyć siły wieszcze
Lecz zegar: Tyk, tak, tyk, tak, szemrze jeszcze,
I zwolna, cicho zapada zasłona....
I koniec — wszystko jak westchnienie kona.