Taki to świat

Uśmiechaj się, ściskaj rękę,
W buzię całuj raz i drugi,
Nieskończoną nieś podziękę
Za łaskawą chęć przysługi.
Ale wdzięczność, jeźli komu
Winien jesteś za majątek
Ba, za życie, możesz śmiało
Bez wyrzutów i bez sromu
Zmazać w księdze twych pamiątek.
Bo któż pyta co się stało?
Na pozorze cała waga
I świat więcéj nie wymaga.
Przyjdzie kto z prośbą do ciebie
I dajmy na to, że błaga
Gwiazdy, co świeci na niebie,
Powiedz zaraz: „Dobrze, dobrze
Panie Bobrze,
Ty ją zasłużyłeś godnie
Będziesz ją miał niezawodnie,“
Bo obiecać cóż to szkodzi?
Obiecanka
Cacanka
A radość.....
A, że ktoś się tém uwodzi,
Że nie stanie mu się zadość,
Że w nadziei gwiazdy z nieba
Straci może kawał chleba,
Ty, nie stracisz nigdy na tém,
Opiekuńcza twa powaga
W słowach będzie stać przed światem,
Świat téż więcéj nie wymaga.
Przyjdzie murarz, budowniczy,
Muzyk, snycerz lub poeta,
Twego zdania sobie życzy,
W niem zachęta, w niem zaleta,
Chwal, chwal wszystko, chwal co stanie.
I nie troszcz się, że twe zdanie,
Bez zasady i bez skali,
Znawcy umysł może zrani;
Nie, milszy głupiec, co chwali
Niżeli mędrzec, co gani.
Stawaj zawsze w drugim rzędzie
Lecz niech miejsce takie będzie
Abyś z niego, gdy spór wszczęty
Mógł być łatwo naprzód pchnięty.
Z twym rozumem, jakby z bronią,
Nie dobywaj jak w potrzebie,
Niechaj głupcy na harc gonią
Oglądając się na ciebie.
A raz, w stanowczéj godzinie,
Kiedy zdania zbite w kłęby,
Śród zawrotu jakby w młynie
Trą się z sobą na otręby,
Pochwyć wszystkie w jedne karby,
Jakby wszystkie jednorodne,
Jakby tylko brak im farby
Aby były z sobą zgodne.
A tę farbę dobądź z siebie,
Po zarysie prowadź śmiało,
Aż się zarys w niéj zagrzebie,
I odmieni postać całą.
Wtenczas ten, co wołał biało,
Jak i ten, co krzyczał czarno,
Powie dumnie: „Myśli moje!“
A ty powiesz: „Prawda, twoje.“
Tak gdy każdy swoje ziarno
Widziéć będzie w twojém dziele
Wielbicieli znajdziesz wiele.
Zostaw głupim, zostaw dzwon,
Oni za cię będą dzwonić,
A jak zbierzesz cały plon,
Wtenczas możesz ich rozgonić, —
Albo deptać jako śmiecie.
Koniec końców na tym świecie
Musisz przybrać węża postać,
Abyś kiedyś lwem mógł zostać,
A lwem zostać pragnąć musisz,
Bo tu środka nikt nie zlepi,
Albo duszon, albo dusisz,
Toć już dusić niby lepiéj.
Ale na co się to przyda?
W górze trwożno, w dole bieda;
Ot Mospanie, w każdym względzie
Świat zagadką był i będzie.

Czytaj dalej: Koguty - Aleksander Fredro