Weredyk

Powiedział ktoś, nie wiem kto, ale słowa święte,
Że gdyby wszystkie prawdy miał w garści zamknięte,
Nie chciałby jéj otworzyć. — Przeciwne ma cele,
Co nazwę Weredyka otrzymał w udziele,
Co zewsząd sieje wieści niedościgłe ziarnka.
Weredyk, moi państwo, dziwna to poczwarka:
Jest w nim coś osy, jeża, pawia i papugi,
Jego głos zawsze cichy a języczek długi;
Namiętnie śpiewa prawdę, lub co prawdą mniema,
Ale nigdy przyjemnie; na to głosu nie ma.
Przeciwnie to co draźni, to co boli, lubi,
A zwłaszcza bezwzględnością nad wszystko się chlubi:
„Powiedziałem mu prawdę!... Aż mu poszło w pięty!“
Cały téż jego rozum w tych piętach ujęty.
Ale owa ta prawda, tak ostra, tak tęga,
Czyliż plotki a czasem oszczerstwa nie sięga?
Weredyk się nie wzruszy; jakiebądź tam skutki,
Obowiązek przyjaźni: prawda bez ogródki!
Weredyk zawsze staje w przyjaźni ornacie,
Czyli zwiastuje klęskę, czy płacze po stracie,
Nie lęka się wyjawić najdotkliwszych wieści,
Zagłębia zimną sondę w samo dno boleści,
Ani się zastanowi, czy potém go stanie
Na kropelkę balsamu przy otwartéj ranie?
Choćby trochę ułudy, choć trochę nadziei,
Gdzie słońce już nie grzeje na życia kolei;
Choćby tylko snu trochę niezmokłego łzami,
Gdzie kto na zgliszczach szczęścia zadrzymie czasami.
Dlaczego? Naco? Poco? Te tysiączne groty
Niewczesnéj trwogi,... żalu,... daremnéj tęsknoty?
Na to jest tylko jedno słowo odpowiedzi,
Że w każdym Weredyku jakiś diabeł siedzi,
Co w swéj pychy rozkosznéj pluszcząc się kąpieli,
Mniemanych swych przyjaciół swym ukropem dzieli.
Od takich prawdolubnych świdrów w każdéj porze
I w każdém stanowisku uchowaj nas Boże!
A jednak jeszcze więcéj rozlewa goryczy
Pseudo-Weredyków motłoch piśmienniczy.
Teraz u nas dla handlu humorystów rzesza,
Bezczelne po paszkwilach błazeństwa rozwiesza;
A u przekupniów tego śmierdzącego błota,
Nie wiedzieć co przeważa: Podłość czy głupota.

Czytaj dalej: Koguty - Aleksander Fredro