»Słuchaj, o! majtku, nieszczęsny zbiegu,
Jakżeś nas prędko porzucił!
Od ojczystego odbijasz brzegu,
Ażebyś więcej nie wrócił!
»Przecież wkopana w ziemię źrenica
Ku nam strzeliła wesoło;
Uśmiech, gość rzadki, zstąpił na lica,
Dawna pogoda na czoło...
»Każdy się krząta, pragnie odwlekać —
Tyś jeden skoczył z pośpiechem...
Możnaż z ojczyzny śpiesznie uciekać,
Uciekać jeszcze z uśmiechem?«
— Słuchaj, rzekł majtek, jam od lat wiela
Widział i kraj ten i ludzi:
A com ja widział, nigdy wesela
W sercu rodaka nie wzbudzi.
Widziałem mężną cnotę w ucisku,
W głowach pospólstwa ciemnotę,
W głowach rozumnych widoki zysku,
A w sercu niewiast pustotę.
Ja, co mnie własne szczęście nie nęci,
Com uniesioną z powodzi,
Resztę uczucia, myśli i chęci,
Ojczystej powierzył łodzi:
Mógłżem kosztować powabów życia,
Gdy skoro wicher zawieje,
W ostatniej łódce, blizkiej rozbicia,
Ostatniem widział nadzieje?
II.
Lecz dziś rozpaczą nie będę grzeszył:
Bo nim te brzegi odpłynę,
Bóg mię widokiem nowym pocieszył,
Poznałem zacną rodzinę.
Poznałem matkę z sercem Spartanki[1],
Polskiej lejącą łzę matki;
Poznałem córkę w kształcie niebianki[2],
Dziewicę z duchem Sarmatki.
One, jak świętym wyznawcom wiary
Wskazanym na lwów pożarcie,
Śmiały posyłać nam w głąb pieczary
Ulgę, pociechę i wsparcie,
Mimo żelaznych dźwięków tarasu
I trwożnych gniewu okrzyków,
Pomimo dzikich zwierząt hałasu
I stokroć dzikszych strażników.
Poznałem! Przyszłość mię nie zastrasza,
Sterniku, żagle do góry!
Jedźmy!... nie zginie ojczyzna nasza,
Gdzie takie matki i córy!