Mędrcy

 W nieczułej, ale niespokojnej dumie
Usnęli mędrcy. Wtem odgłos ich budzi:
Że Bóg widomie objawił się w tłumie,
I o wieczności przemawia do ludzi.
»Zabić go — rzekli — spokojność nam miesza!...
Lecz zabić we dnie? obroni go rzesza«.

 Więc mędrcy w nocy lampy zapalali,
I na swych księgach ostrzyli rozumy
Zimne i twarde, jak miecze ze stali,
I wziąwszy z sobą uczniów ślepych tłumy,
Szli łowić Boga. A zdrada na przedzie,
Prostą ich drogą, ale zgubną wiedzie.

 »Tyś to?« — krzyknęli na Maryi Syna;
»Jam« — odpowiedział — i mędrcy pobladli;
»Ty jesteś?« — »Jam jest«. — Służalców drużyna
Uciekła w trwodze, mędrcy na twarz padli;
Lecz widząc, że Bóg straszy a nie karze,
Wstali przelękli, więc srożsi zbrodniarze.

 I tajemnicze szaty z Boga zwlekli,
I szyderstwami ciało jego siekli,
I rozumami serce mu przebodli:
A Bóg ich kocha i za nich się modli!
Aż gdy do grobu duma Go złożyła,
Wyszedł z ich duszy, ciemnej jak mogiła.

 Spełnili mędrcy na Boga pogrzebie
Kielich swej pychy. Natura w rozruchu
Drżała o Boga. Lecz pokój był w niebie:
Bóg żyje, tylko umarł w mędrców duchu.

Czytaj dalej: Niepewność - Adam Mickiewicz