Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Psze państwa,

obrywa się kanonowi ostatnio wściekle w kolejnych publicznych dyskusjach na forum. W tym temacie wpisujemy zatem za co się na kanonie chcemy wyżyć. Do MENiS pewnie to nie dotrze, może to i lepiej ;)

Zatem - nad jaką lekturą cierpieliście najdłużej, najkrwawiej, najpotliwiej itd. Bez żenady! :)

Ja może nieśmiało zacznę od "Granicy" i "Medalionów" naszej nieodżałowanej Zofii N. ...

Opublikowano

Z tym gombrowiczem to ostrożnie, bo dziś na nawiązywaniu do gombrowicza robi się fortunę ;) - vide "lubiewo". Ale też nie zachwyciło mnie "ferdydurke". Wolałem "Trans-atlantyk", "Kosmos" też był miły. Natomiast z kanonu lektur szkolnych - Orzeszkowa musi odejść :/

Opublikowano

Tak Orzeszkowa i jej "Nad Niemnem", gdzie większość treści to opisy przyrody. Jakbym chciał coś o przyrodzie to obejrzę sobie jakiś program na Discovery.

A "Ferdydurke" jest beee (gęba forma forma gęba Józio, Syfon dobrze, że nie było bohatera o imieniu Klozet albo Kibel)

Opublikowano

Ferdydurke to bym mogła kilkakrotnie :)
za to męczył mnie:
"Pan Tadeusz" "Nad Niemnem" "Dziady cz III" "Zbrodnia i kara" "Iliada" "Odprawa posłów greckich"! musiałam to sobie przeczytać na głos - całość!- bo nic nie rozumiałam za pierwszym czytaniem :) "Noce i dnie" "Granica"... chyba tyle z cięższego kalibru.

Opublikowano

Przeszłość to nieszczęśni "Krzyżacy" i ten Zbyszko z długimi włosami eh...Teraz drażni mnie pani Fox, wszystkie "feministki" (takie "milczenie owieczek" np.), Paolo Choello..wiem wiem miały być lektury obowiązkowe:), ale co na to poradze, że mi wiele pisarzy działa na nerwy...co tam jeszcze...Ferdydurke to świetna książka ludzie! (5 razy przeczytana;])...hm...coś jeszcze jutro dopisze

Opublikowano

Zdecydowanie Sienkiewicz (wszystko za wyjątkiem Quo Vadis), Orzeszkowa (wszystko bez wyjątku), Reymonta Chłopi i Żywot Człowieka Poczciwego (tego nie da się zrozumieć...) - a tak w ogóle to jestem świeżo po maturce i wybieram się na polonistykę, więc sukcesywnie pewnie będę tu coś dopisywał :/

Opublikowano

Zdecydowanie Sienkiewicz , choć na maturze pisałam wypracowanie z Potopu:) może te ksiazki nie są takie złe, ale nie da się ich z przyjemnością czytać w tempie dwoch tygoni, jak to bywa w szkole:) przez Gombrowicza tez nie przebrnęlam, ale może kiedyś... pewnie warto:) poza tym, gdy czytałam Wesele Wyspianskiego nic nie moglam zrozumieć dopóki nie wytlumaczylismy na lekcji symboli:) aaa no i jeszcze Szewcy, bardzo zabawne to prawda, ale po co to komu....w zasadzie to tych opasłych tomów nie czytałam w liceum, bardziej z braku czasu niż chęci i jakoś nie żałuję:)

a może pogadamy też o tym co dobre? (ja z przyjemnością czytałam literaturę 'wojenną')

pozdr.

Opublikowano

Znacie ten dowcip? Jak to Rusek, Polak i Niemiec mieli napisać esej o słoniu?
No więc piszą i Rusek machnął taki tytuł "Ochrona słoni afrykańskich", Niemiec pisze "Słonie w kulturze indyjśkiej", a Polak? Oczywiscie "Słoń a sprawa polska".

Własnie dlatego uważam, że większość literatury polskiej z tzw. kanonu to by się nadawała do czytania w wygódce (zwłaszcza, że teraz robią wydania z miękkimi kartkami).
Możecie sobie teraz argumentować, że to było uwarunkowane historią i w ogóle, ale popatrzcie na Irlandczyków. Sytuację mieli podobną, a jednak ilu z nich potrafiło dać sobie spokój z pisaniem o walce narodowo-wyzwoleńczej i problemach kochanej ojczyczny i zając się nieskrępowaną sztuką?
Oscar Wilde, Samuel Becket...

A u nas? U nas taka grafomanka jak Orzeszkowa nazwała Josepha Conrada zdrajcą bo wyjechał za granice i zrobił tam karierę jako angielski pisarz (i to bradzo dobry).

Opublikowano

Pilot Pirx to była, pamiętam z podstawówki, prawdziwe męska książka! Jak to się czytało! :)

To prawda: tu trzeba zdecydowanie jakoś ratować młodzież przez naszą narodowo-wyzwoleńczą historią. Jeżeli Dziady - to fragmentami. Jaeżeli Kordian - tak samo. Po co Nie-Boska? Po co Werter? Tyle Żeromskiego? Chłopi? Nałkowska (strzał w skroń :)

Pochwalić trza jednak dobór poezji polskiej w szkole średniej. Dużo się dziś przerabia Herberta, Różewicza, Szymborską. jest tydzień z Lesmianem, Staffem, epizodycznie pojawiają się Wojaczek i Grochowiak. Oczywiście nadal króluje Jan z Czarnolasu (przez złośliwych w mym liceum zwany Lipą :), ale są i ambitne wiersze. Więc narzekać mym zdaniem na poezję nie można.

Braki są jednak w prozie. Za mało robi się w liceum powieści dobrych i po prostu dobrze napisanych - takie przecież, jak chociażby "Sto lat samotności", naprawdę wciągają i pozostają w kanonie lektur. Tego brakuje, jak na mnie.

Pozdrawiam, Antek

Opublikowano

Nie da się przełknąć 'Syzyfowych prac' Żeromskiego, powinno się tym dzieci straszyć:
- Jedz, bo jak nie to na półce stoją 'syzyfowe prace' - masakra

natomiast Krzyżacy są świetni :P

Opublikowano

Trylogię łyknąłem razy 2 i 2/3, bo w bibliotece w Szwecji nie mieli Pana Wołodyjowskiego, kiedy akurat tam katowałem tryglogię trzeci raz; usposobiony jestem do niej jednak pogombrowiczowsko - "ależ to taniocha! i czytamy dalej, urzeczeni" ;)

Z tym Gombrowiczem to się zrobiło tak, że czy tego chcemy czy nie, dochrapał się miana punktu odniesienia we współczesnej produkcji, a przecież i przeciwnika warto znać, żeby choćby go szanować... Z Jasiem Złym zgadzam się całkowicie, ale - jak chce Poniedzielski - "wróg nam często w kraju gościł i to w znacznej dość ilości" ;). Zobaczymy co przyszłość pokaże, może po prostu sami za lat 40 będziemy się zaczytywać Panem Tadkiem i psioczyć na młodzież, co to ideały już jej upadły, itd. itp. etc. kcpzpr.

ze wstydem przyznaję, że z lorda jima to mi nic nie wyszło, ale już jądro ciemności zachwyciło i pociągnęło. Zbrodnia i kara jest stanowczo przereklamowana, wobec Braci karamazow wypada bledziuchno. Jeśli już dziady to tylko część II, a i to wyłącznie ze względów teatralnych ;)

atmosfera szkółkarska aż miło :)

Opublikowano

Gwoli wyjaśnienia: rozmowa z gruntu z przymrużeniem oka... żeby nie wyszło nagle, że ktoś zrobił ze wszystkich wypowiadających się bandę ignorantów.

Bez widzenia literatury w róznych wymiarach pewnie by nas tu wszystkich po kolei nie było, albo przynajmniej nie byłoby żadnych sporów. Ja na przykład dostaję apopleksji na wszelkie okołomagiczne i ogólnie rzecz biorąc czarodziejskie pomysły na poezję. Z komentarzy pod najrozmaitszymi wierszami wnoszę, że inni nie, pewnie nawet przeciwnie.

Tym razem zatem ja: ech... :) przymrużamy oko i z rozjaśnionym obrazem idziemy spać. W pluralis maiestatis ;)

F.

PS. No i Konopnicka też musi odejść, choćby na jagody. Jak sobie pomyślę, że jej dom kupili z wdzięczności obywatele, to mnie......

Opublikowano

Do "malowanego ptaka" trzeba by niechybnie powołać odrębną klasę, np. o profilu wytrzymałościowym. Znam i takich jej czytelników, którzy żałują faktu jej przeczytania. Ale dlaczego nikt dotąd nie sięgnął do Lampo przyciętego przez drzwi w "Psie, który jeździł koleją"? to było dopiero wyrafinowane okrucieństwo, sprzedawać coś takiego ośmiolatkom.
Gdybym jeszcze pamiętał co nie spodobało mi się w "Puc, Bursztyn i goście" w drugiej klasie szkoły podstawowej to pewnie przyburzyłbym się też do tej pozycji :) ale nie pamiętam, niestety, wobec czego możemy się dalej swobodnie wyżywać na "Ojcu Goriot", która to książka była niestety równie kiepska co "Eugenia Grandet", a obie razem wzięte wbrew obiegowej opinii nie pozwoliły mi uznać wielkości Balzaca.

Co innego "Pani Bovary" - paluszki lizać, ech.... :)

Opublikowano

To ja skromnie w przerwie między udojami poprę wybiórczo :)
Gombrowicz do piachu. Ręce precz od "Pana Tadeusza". Witkacy do piachu. Dick do lektur. Ursula le Guin do kanonu obowiążkowych (szczególnie "Always Coming Home" - chyba wyszło pod tytułem "Wracać wciąż do domu", albo "Wracając wciąż do domu"). Tibor Dery - Pan A.G. w X - do lektur obowiązkowych. Również tam Suskind, Kafka, Vonnegut, Adams, James, Eliot itp.

Pozdrawiam wracając do krów :)
Wuren

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...