Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
🎄 Wesołych świąt życzy poezja.org 🎄

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

doszłam do takiego absurdu zdrabniania
imienia
że zacząłeś znikać

nagle łóżko stało się zbyt wielkie i wielkie
noce – zbyt czarne czerwone i czarniejsze
portiery nadęte spadochronami

na plecach poznaczonych ścieżkami
kontur nasycenia w zygzaki
grafolog powiedziałby – wariactwo

obrazkowe pismo kochanków
zblednie do następnego szczytu
do doliny się zagoi

doszliśmy do absurdu

Opublikowano

Ja to wolę Twoje rymowane i śpiewne obrazy, jak wiesz. :-)
Ale tu też co nieco mi się podoba, np. to:

"doszłam do takiego absurdu zdrabniania
imienia
że zacząłeś znikać"

Bardzo dobre. Świetna sentencja. Już nic więcej nie trzeba.

Opublikowano

Grażynko: W istocie - są tu dwa plany. Jeden - rzeczywisty, drugi - no, niechże będzie - wyśniony! To projekcja pragnień.
Ważne jest, że się tu zatrzymałaś i zechciałaś coś do mnie naskrobać. Recenzji wprawdzie nie wyrażasz, ale niech będzie. Dzięki za czytanie i komentarz.
Cieplutko pozdrawiam, Para:)

Opublikowano

już to komuś kiedyś napisałem ale w tym przypadku muszę jeszcze raz :

nie wierzę nie wierzę nie wierzę
orgazm słów na papierze
coś z pogranicza spełnienia :
poeta w przypływie natchnienia !!!

Brawo ! Świetnie , przecudownie , zdecydowanie podium !!!
Gratuluję

jakiś przypływ ekscytacji po przeczytaniu ...

cóż więcej ...

Opublikowano

Cezary: Jakże mi nie wierzysz???
Przewrotność komentarza stawiam sobie na piedestale. Próżność - zaspokojona.
Co dalej? Kąpiel w pianie i parze. I oczekiwanie na nowe natchnienie.
Pięknie dziękuję, wdzięczna Para:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • nie szukałem cię bo zawsze myślałem że takie rzeczy trafiają się innym albo w książkach które kłamią lepiej niż ludzie a potem przyszłaś bez fanfar bez obietnic po prostu usiadłaś obok jakbyś znała to miejsce od zawsze i nagle świat ten stary sku*wiel przestał mnie bić codziennie zostawił tylko lekkie siniaki żebym pamiętał jak było wcześniej kocham cię w ten brudny, ludzki sposób kiedy myślę o tobie przy pustym kubku o trzeciej nad ranem i wiem że nawet cisza z tobą ma sens tęsknota? jest jak niedopałek w kieszeni ciągle o sobie przypomina ale nie boli bo wiem że istniejesz że gdzieś oddychasz śmiejesz się może właśnie patrzysz w sufit tak jak ja i to wystarczy żeby jutro znów wstać nie wierzę w bajki ale wierzę w ciebie a to więcej niż kiedykolwiek odważyłem się mieć bo po raz pierwszy nie boję się stracić tylko cieszę się że w końcu znalazłem dom w drugim człowieku
    • Błądząc po pustynnych piaskach, w miejscach, w których dosięgniemy przykrytego mgłą nieba, każdy pozostawiony na ziemi ślad zamienimy w oazy. Tym tropem będą mogły podążać karawany spragnionych. Kropla po kropli zaczną spływać strumienie wody, wypłukując piach z zaschniętych ust. Już wiesz, wiesz więcej, więcej na pewno, na pewno, gdzie trzeba, gdzie trzeba wież. Wiesz, gdzie mgła spłynie z nieba.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Andrzej_Wojnowski Może właśnie tak pozytywny odbiór. Dlatego, że pisane z serca, z autentyczności. Zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Już pierwsza gwiazda wzeszła – zimna i szklana, Jak oko Boga, co patrzy z nicości na pana. Śnieg otulił ten dworek całunem milczenia, Zgasły dawne hałasy, zgasły uniesienia. Stół stoi biały, wielki – jak lodowa kra, A na nim drży płomykiem samotna łza. Obrus lśni krochmalem, sztywny jak sumienie, Pod nim siano nie pachnie – lecz kłuje jak ciernie. Jest talerz dodatkowy... dla wędrowca, mówią? Lecz dzisiaj cienie zmarłych w nim usta swe lubią Zanurzać bezszelestnie. Nikt nie puka w drzwi. Tylko wiatr w kominie swą kolędę brzmi. Biorę w dłoń ten opłatek, kruchy chleb anioła, Lecz komu go połamać? Gdy pustka dookoła! Wyciągam rękę w przestrzeń – dłoń w powietrzu wiśnie, I czuję, jak ten mróz mi serce w kleszcze ściśnie. „Wesołych...” – szepczą usta do ściany, do cienia, I kruszy się ten chleb w pył... w proch zapomnienia. Choinka w kącie stoi, strojna jak na bal, Lecz bombki w niej odbijają tylko wielki żal. Patrzę w nie jak w zwierciadła – widzę twarz starca, Co przegrał życie swoje w te karty u szulera, u marca. Gdzie gwar dziecięcy? Gdzie matki krzątanie? Jest tylko „Bóg się rodzi” – i moje konanie. O, Panie, co tej nocy zstępujesz na ziemię, Czemuś mi włożył na barki to samotne brzmię? W stajence było zimno, lecz byli pasterze, A ja tu, w ciepłej izbie, w swą pustkę nie wierzę. Więc siedzę i czekam, aż świeca dopali, Aż noc mnie tym czarnym płaszczem, jak kir, przywali.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...