Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'miłośc' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o portalu
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. Mam Cię, ale tego nie czuję Jesteś, ale Cię nie ma, Przychodzisz, ale odchodzisz Dajesz, ale zabierasz. Miłość kolorowa, ale nasza szara Rozświetlona, ale nasza ugasła, Szczęśliwa, ale nasza niespełniona Prawdziwa, ale nasza sztuczna. Czym jesteś? Za kogo się masz? Bywam tu i tam, ale dolega mi Nieszczęśliwa miłość, która rani Mnie tu i tam …
  2. kiedy się kruszę jak bochen chleba i każda myśl niestabilna kochaj mnie mocno jak raz sie kocha taka potrzeba ma pilna kiedy osuwam się życiem zmęczona i pragnę w dym się przemienić kochaj mnie jeszcze i tą miłością zechciej mnie w ogień zamienić a kiedy znowu nie wiem co mówić i drżą mi dłonie bez sensu kochaj mnie znowu i ulgę przynieś memu spłoszonemu sercu no i gdy słowa płyną strumieniem I bywa łzy niepojęte tylko mnie kochaj a to co smutne zamienisz znów w uśmiechnięte i kiedy siedzę samotnie z kubkiem i sączę kawę zbyt słodką to ty nic nie rób ale mnie kochaj bym była miłości cząstką bo ja w tym wszystkim kochaniem jestem czyżbyś zapomniał niechcący tak mi mówiłeś tak zapewniałeś gdzie więc nasz świat jest płonący wiem wiem moj miły wszystko przemija nawet miłości prawdziwe lecz ty masz moce żeby przemienić bajkę złą w życie szczęśliwe
  3. Każda ludzka skóra gnije, Każda po swojemu śmierdzi! Płacz – jeśli nią właśnie żyjesz – Brama to do wiecznej śmierci! To zabiera powietrze!! To paruje na wietrze!! To wartości przysłania!!! Wszelkie grzechy odsłania!! Nasze skóry i kości To sterty są odchodów! – I w tym nie ma piękności!! – Hemoroidów dom – i wrzodów!! To niszczyciel miłości!!! To niszczyciel skromności!!! To odwrotność mądrości!!! TO NISZCZYCIEL MIŁOŚCI!!! Ulegają rody całe! Wszyscy mówią – droga zdrowa! Wszystko jest im DOSKONAŁE!! Propaganda perfumowa! To zabiera powietrze!! To paruje na wietrze!! To wartości przysłania!!! Wszelkie grzechy odsłania!! Nasze skóry i kości To sterty są odchodów! – I w tym nie ma piękności!! – Hemoroidów dom – i wrzodów!! To niszczyciel miłości!!! To niszczyciel skromności!!! To odwrotność mądrości!!! TO NISZCZYCIEL MIŁOŚCI!!! Perfumy oszukują! Smród w słodycz transformują! Chowają rzeczywistość!! – Choć jest to oczywistość!!! Promują to gazety! – Latają jak komety! Wsztką mądrość odrzucamy, GDYŻ CIAŁA PRZECIEŻ MAMY!!! Każda skóra przecież gnije! Każda z kości jest odpadem!! Perfumami ludzkość żyje, MARNYM STAJĄC SIĘ OWADEM!!!!! To zabiera powietrze!! To paruje na wietrze!! To wartości przysłania!!! Wszelkie grzechy odsłania!! Nasze skóry i kości To sterty są odchodów! – I w tym nie ma piękności!! – Hemoroidów dom – i wrzodów!! To niszczyciel miłości!!! To niszczyciel skromności!!! To odwrotność mądrości!!! TO NISZCZYCIEL MIŁOŚCI!!! To niszczyciel miłości!! To niszczyciel wartości!! To są wrota nicości!!!! To niszczyciel miłości!! To niszczyciel miłości!!! To niszczyciel mądrości!! – PRZECIWIEŃSTWO SKROMNOŚCI!!!!! To niszczyciel miłości!
  4. Siedzę na blanku wieży ze sztyletem w dłoni. Wdycham odór pychy, śmierci i brudu tego miasta. Ponad mną, wolność unosi się w przestworzach niebieskich. Anioły zapraszają na swe białe obłoki. Czekam na Ciebie. Powietrze zaczyna smakować niczym miód. Będzie mi go brakować. Czekam. Zmierzch okrywa szczelnym całunem moje oblicze. Zbliża się moja godzina. Staję na krawędzi. Obracam rękojeść w palcach. Słyszę za sobą ciche stąpanie. Wiem, że patrzysz na mnie. Niemal czuję Twe usta na karku. Dotykasz swymi białymi skrzydłami mych boków. Angeliso! Me Słodkie Eldorado! Boski Demonie! Dociskasz dłońmi zimną klingę do mego gorącego ciała. Metal przechodzi łatwo przez bezbronne serce. Ach! Jakże wspaniała jest śmierć w Twych ramionach. Widzę przez śmiertelną mgłę jak odlatujesz w niebiosa. Czekasz w powietrzu na mnie. Czuję wyrastające skrzydła, jak kwiat narcyza. Unoszę ciało w powietrze. Piękny, lucyferski aniele. Zabierz mnie do grobowych podziemi.
  5. Lawina skalna schodzi w mgielną, skąpaną w jesiennych barwach, głęboką dolinę. Kamyki, skały, całe góry, wolno, powoli brną ku mnie z każdym rokiem szybciej. Nie przyjdą jednak dusze tych, których zabrały, zdradliwe pod śniegiem i lodem ukryte rozpadliny. Dusze spadających przez horyzont śmierci. Tafli, nieprzejrzystych, czarnych przepaści. Teraz za oknem, jedynie spadają, zaschnięte już liście. Szlaki rozmył w kałuże mętne, płacz deszczu rzęsisty. Cicho jak na cmentarzu. I tylko skomlą cicho, żałosną pieśń. Zamknięte w kojcach, pasterskie psy. Dziś rocznica. Gdy zgasłaś, złożona niemocą choroby w mych kochających ramionach. Teraz chcę jedynie patrzeć przez okno na Twój grób. Zasypany barwnym listowiem. Ze świecą wetkniętą w róg nagrobnej tablicy. Będę patrzył aż skruszeje do cna. Jak ten dom nasz rodzinny o którym tylko śmierć pamięta a Bóg widać zapomniał. Zapadnie się we mnie dusza przeklęta do wymiaru osobliwości. A pająki uplotą mi z kurzu i pajęczyn długie, siwe włosy. Nie szukam już życia w biegu jednej z głośnych, pełnej radości i zabaw metropolii. Kiedy mnie woła, krzyży drewnianych jęk. Ustawionych na ziemnych mogiłach. Opadnę jako dym ze świec, na wilgne od przymrozku przedświtu, ściany marmurowych grobowców. Zasnę na wieki jak inni. Ukołysany ciszą, pozostawionej na uboczu, zabytkowej nekropolii.
  6. kochałem ją pierwszą miłością ona mnie drugą
  7. może napiszę do ciebie wiersz jak gdyby list, z tych niewysłanych może zapomnisz się tuż przed snem w moich pragnieniach skąpo ubranych może podejdziesz bliżej, gdzie ja cała tęsknotą tkana cię czekam i tak zakończy się zimna gra w której się ciebie z bólem wyrzekam może mi zdążysz osuszyć łzy które wylewam w dół samotności i może zachcesz przekonać czas żeby zawrócił dla tej miłości może napiszę w końcu ten wiersz nieskładny, smutny, niedokochany może spróbujesz poskładać swiat na sto tysięcy uczuć złamany.
  8. nie będzie drugiej szansy na życie o jakim marzysz na miłość spełnioną, jedyną nie będzie drugiej szansy na stanie się Człowiekiem nie ma co dużo pisać czas chowa się za horyzont tęsknota w pełni
  9. Rozrzucone pościele, kielich krwawego wina, wspomnienie twe na mym ciele ekstazy smak przypomina. Burza uczuć ucicha, wzrok szczęściem przepojony, serce z radością wdycha miłości zapach szalony Oczy twe rozpromienne, czule we mnie wpatrzone, mówią ze są niezmienne, wciąż mną zauroczone. Cisza nabrzmiala szeptem, przerwana namiętnym krzykiem wzięła nas w swe ramiona, chcąc być rozkoszy wspólnikiem... Przytul się do mnie, kochanie... W twoich objęciach chcę spać! na jawie śnić nieprzerwanie że miłość wciąż będzie trwać!
  10. Twe słowa o miłości mnie zachwycają Przynoszą ukojenie w samym środku dnia I moją tęsknotę nadzieją otulają Choć może nadzieja płocha ma Ref: Nie rzucaj na wiatr że mnie kochasz I nie mów że chcesz ze mną być Ja wiem że wciąż jeszcze się wahasz Jak długo tak jeszcze mam żyć Lat tyle czekałam miłości nadejścia Nie wiedząc że już wkrótce przyjdziesz do mnie ty Nie oczekiwałam że dasz mi tyle szczęścia Ze szczęściem przyszły także i łzy Ref: Nie rzucaj na wiatr że mnie kochasz I nie mów że chcesz ze mną być Ja wiem że wciąż jeszcze się wahasz Jak długo tak jeszcze mam żyć Kiedy mówię kocham, wtedy mnie nie słuchasz Więc nie będę darła z żałości żadnych szat Kiedyś ci wierzyłam że naprawdę mnie kochasz Twe słowa zabierze teraz wiatr Ref: Nie rzucaj na wiatr że mnie kochasz I nie mów że chcesz ze mną być Ja wiem że wciąż jeszcze się wahasz Jak długo tak jeszcze mam żyć
  11. W pachnące kwiaty zanurzyła dłonie Bukiet składając z tych rwanych na łące Wpięła we włosy jeden z nich, przy skroni W górę podniosła swoje ręce drżące I w tan ruszyła, po łące pląsając Głowę unosząc ku chmurom, do słońca Bukiet do serca czule przytulając Radości jej zda się nie widać końca Płynie po łące w sukni powłóczystej Aż do jeziora doszła, i zaczyna Przeglądać się w jego tafli przejrzystej Bogini to, rusałka, czy dziewczyna? Chcesz ją przytulić, usta jej całować Ona ze śmiechem od ciebie ucieka Chcesz z ust jej życia jeszcze zasmakować Ona stanęła, i na ciebie czeka I zda się, jakby po łące pływając Jak po jeziora tafli nieruchomej Do ciebie zbliża się, lekko stąpając Wdzięku swojego całkiem nieświadoma W zachwycie toniesz niepohamowanym Upajasz się jej wdziękiem i urodą Bierzesz w ramiona, i ….rozczarowany dotykasz tylko swoich rąk nad wodą Ona odeszła, i nigdy nie wróci Rozpacz, tęsknota ją wyczarowała Lecz nigdy więcej ciebie nie porzuci Bo już w twym sercu na zawsze została
  12. Rozstanie A więc odchodzisz Noc to jest ostatnia Mrok twarze nasze ukrywa Rozstanie słodzisz Miłość się ulatnia Czasami tak w życiu bywa Ucałuj jeszcze Usta me gorące ust twoich tak spragnione Rozbudź me dreszcze Niechaj w krwi tętniącej Uniesieniu cała spłonę Niech pocałunki I twoje pieszczoty Wyzwolą całą twą tkliwość To podarunki Za smak mej tęsknoty I serca mego żarliwość Przytul mnie mocno Przytul z całej siły Ciało do mojego ciała Tą porą nocną By się pokusiły by miłość z nami została
  13. Grób nieznanego poety skąd się wzięła ta mogiła czyje kości w sobie kryła Ile mogło minąć wiosen nim znalazła się wśród sosen krwią i pyłem przybrudzona głuchą ciszą ozdobiona gdzie bukiety się podziały czy tu znicze ongiś stały zali jeszcze kto pamięta że tu żałość mchem muśnięta leży w pnączach dzikiej flory raptem drozdów zna utwory ile w świecie takich dusz których ikrę osnuł kurz łączy je to jedno miejsce w którym pamięć plecie wieńce gdzie w agonii pada nadzieja póki śmiertelnik czerń przywdziewa gdzie cień ducha niesie w czeluści dopóty kto z serca ostatek wypuści co się w ludzkim sercu kryło kiedy kruche jeszcze biło wszystko to ukryte w wersach w podlewanych łzami wierszach to poetę tutaj skryto godność jego mchem przykryto wiecznie żywe co się tliło serce rymy krwią kreśliło w piórze płonął krzyk rozpaczy słyszy ten kto krzyż obaczy własnym sercem co głębokie jako woda wnet szerokie co by cierpiało z ginącymi kwiatami co by płakało z cudzymi łzami
  14. poznałeś inną dziewczynę tak po prostu chcesz z nią dzielić życie i pieprzyć w każdy otwór (ja nie mogłam cię nawet dotknąć) głupia - byłam ci wierna zaciągałam hamulce nawet w myślach i czekałam aż się spotkamy ciągle zastanawiam się w czym ona jest ode mnie lepsza przecież byłam idealna mówiłeś że mnie kochasz teraz chcesz się ze mną przyjaźnić nie zerwę z tobą kontaktu ale na tę chwilę nie potrafię na ciebie patrzeć
  15. za horyzont twych ramion zachodzę spojrzeniem strużkami miodu płynę w zapach się wczuwam by ogień na skórze nieść dotykam twarzą twarzy pocałunków potokiem język na miękkim brzuchu oddech przyśpiesza zdobywam cię ustami liżę ssę wchłaniam
  16. choć nie minął nawet miesiąc ja znów z tobą jem precelki te z Półwiejskiej najsmaczniejsze i szczerzymy się w uśmiechach pod pretekstem ziarn sezamu co utknęły w nich bezwiednie a my mamy w sobie coś z tych białych ziaren bo też trwamy w swych potrzaskach oddzieleni marząc iż może w przyszłości los tak sprawi że będziemy znowu razem połączeni
  17. jednak przysiadłem na naszej ławeczce o zwykłej porze już nakarmiłem rudą wiewiórkę pożegnałem bociany do ciepłych miejsc z alejki w parku po których oprowadzał nas wiatr mam jeszcze te liście we włosach przestałem nagabywać przechodniów upewniać się że mają dobrze nakręcone zegarki jak się czuję już nie odpowiadam mimo siebie puszczam ogólnikowe spojrzenia zastygła we mnie myśl nie biegnie życie snuje się po ulicach ruda wiewiórka nie ma apetytu . nie są pewne powrotu bociany smycz odłożyłem na krawędź w taki dzień nie ucieka mi już przez palce czas właśnie przysnął zmęczony pośpiechem moich oczekiwań niech śpi zanim zapyta na co czekam nie przyznam się że na Ciebie
  18. pytasz mnie czyim jestem więźniem odpowiadam: - miłości która przebrzmiała już w cieple gorącego lata i dogorywa teraz opromieniona umierającym słońcem jesieni tu powiew ciepła tam wieje chłodem lecz zima nie nadchodzi ni lato nie przybywa czekam wypatruję oznak odradzającej się wiosny 17 III 2025
  19. dziadkowie podarowali mi radio, abym mógł słuchać mojej płyty wyjąłem je z torebki i stanąłem jak wryty, jest zupełnie takie jak oni, eleganckie, stare, ale w dobrej kondycji, pomyślałem, że to początek nowej tradycji. naciskam włącznik i zalewa mnie fala spokoju, radio przez chwilę trzeszczy, coś w środku skrzypi i klika po chwili jednak rumor ten zanika, melodia się rozpoczyna, a mnie już nie ma w pokoju. *Wybiła 8:00, zapraszamy na zbiór wiadomości ze świata* jedziemy samochodem do Naszego domu poza miastem, są wakacje, a wokół pachnie świeżym ciastem, z głośników leci „Pan Twardowski”, w tle coś przygrywa a my śmiejemy się, bo „Ta karczma Rzym się nazywa” *kolejny raz na pierwszym miejscu listy przebojów* stoję przy blacie i biorę kubek do ręki, z radia sączą się ostatnie dźwięki nie pamiętam już jaka to była piosenka może to śpiewał pan, a może panienka siadamy do stołu i zaczynamy Naszą grę mijają godziny, ale nie poddajemy się to oni mnie nauczyli jak nazywać wszystkie kolory a ja, tak samo jak lata temu, nadal kocham te wieczory *dzień będzie słoneczny, a temperatura nie spadnie poniżej 15 stopni* wita nas drewniana brama i silny zapach sosen, kolejny raz tu jesteśmy, kolejna z pięknych wiosen, To nasze miejsce, nasz park i nasza zagroda i żarty dziadka, których taka długa broda *zbliża się 20:00 pora na fakty sportowe* minęło wiele lat i wiele się zmieniło, Twardowskiemu na księżycu już całkiem się znudziło, Nasze gry stały się rzadsze, Nasz park już przekwita a nasza brama, no cóż, już nas nie wita I mimo że czasami jest mi trochę przykro, to wiem że to wszystko wcale Nam nie znikło, zwyczajnie z biegiem czasu to co Nasze się zmieniło, ale najważniejsze, że tam jest i zawsze było *żegnam się z Państwem i zapraszam na jutrzejszy program* jestem znów w pokoju i patrzę przed siebie. gdzie byłem, nie wiem? ale przez te wspomnienia ucieszony bardzo, wstałem, odłożyłem długopis i wyłączyłem radio
  20. Raz pewnej nocy depresją zgiętej w smutnym ogrodzie pełnym odniesień kwieciste słowa zwabiły usta zjedzone jabłko spadło człowiekiem Na mroczną przestrzeń spowitą cieniem pragnącą wrócić znowu do światła pośród zawiei i oddalenia przytulić miłość póki nie zgasła Nadzieją tli się płomyczek w ciele przez ciemność biegnie radosny krasnal wciąż między dwojgiem jest połączenie świt drzemie ale jeszcze nie zasnął
  21. Mama mnie rano budzi a w ten dzień uczucie się rodzi muszę dziś jechać do łodzi nuda straszna gdy jej nie ma mojego najlepszego przyjaciela ona dla mnie jak Achillesa pięta przy niej nietwardy ale dojrzały me oczy się jej poddały Gino choć zwykle incognito przy niej jak małe piwo choć ona woli wino ona go lubi on ją bardziej chcę podziękować jej otwarcie za całe okazane wsparcie pisarz marny lecz daje serce jak tej jednej kobiecie...
  22. Zimowy śnieg otula uśmiech jej, płatki śniegu spadają na nią z drzew. Ziemia czuje od niej śmiech, ciepła aura bije z oczu jej. Krajobraz podkreśla jej wdzięk, szelestny wiatr wciąż zawiewa, gdy zakochany bałwan patrzy na nią z nieba. Ona patrzy na bałwana, momentami zażenowana, bałwan – na kant pusty, ona jedyna widzi jego upusty. Styczeń się kończy, luty zaczyna, lecz jej cudowny blask nigdy nie przemija. Troszczy byczy wzrok za zarzuci, zima nie minęła, a bałwan się roztopił.
  23. Sans Amour... Bez miłości uczucia, Ginąć w nicości codzienności, Bez tej drugiej Osoby Bez jej przyjaźni ciepła poczucia, Bez wspólnej rzeczywistości na tym padole tutaj. Sans Amour... Tak patrzeć za okno Bez tej Osoby samotnie, I widzieć jak tylko zegar odmierza czas powoli mozolnie, Tak Bez nikogo... Sans Amour, A w tle leci utwór co przypomina ją, I tak znów sen spędza z powiek kolejna noc, Sans Amour a by powiedział do Kogoś przed snem Ti Amo.
  24. Ona nie wie czy dalej kocha, nie wie co czuję, kiedyś cieszyła, dziś w serce mnie kłuje, nie wiem co z tym zrobić, gdyż nadal ją kocham, chciałbym umrzeć spłonąć odpłynąć gdzieś w otchłań, w pustkę się zmienić, owa w mym sercu teraz gości, nie ma w nim już ani krztyny szczęścia czy radości, chcę umrzeć zniknąć lecz śmierci się boję, co mam robić? - nie wiem we własnych łzach tonę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...