Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'związek' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Wiersze debiutanckie
    • Wiersze gotowe
    • Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
  • Wiersze debiutanckie - inne
    • Fraszki i miniatury poetyckie
    • Limeryki
    • Palindromy
    • Satyra
    • Poezja śpiewana
    • Zabawy
  • Proza
    • Proza - opowiadania i nie tylko
    • Warsztat dla prozy
  • Konkursy
    • Konkursy literackie
  • Fora dyskusyjne
    • Hydepark
    • Forum dyskusyjne - ogólne
    • Forum dyskusyjne o poezja.org
  • Różne

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


  1. umilkły głosy rozsądnych z zaświatów gdy podstarzały "anioł" zatrzepotał rzęsami i tysiącem czułych słów więc przyrzekła ziemsko kochać ona zaradna modelka od czapek medium za pieniądze i za pan brat z klechą w nieszczerej modlitwie dla słabnących w wierze umiała liczyć i kochała tak jak umiała jak swoje nienarodzone dziecko otoczyła bezwarunkową opieką z jednym tylko ograniczeniem dla elementu dobranego pod względem upodobań i wieku element miał przyzwolenie przywileje i miejsce trzeciego kąta trójkąta wpisanego w życie a kiedy odchodziła przedwcześnie z dziurą nad łonem ten zwarł się nagle i wymazał swoje imię z nekrologu został tylko stary „anioł” z ciepłą strawą i bandażem w dłoni trzepocząc rzęsami koił jak umiał do końca
  2. kwintesencja

    Przeżyte

    Pamiętna to była wprowadzka Już wtedy na stałe zgarbione Ramiona sterane, (w kartonie Urządził się człowiek na lata) Naniosłaś odcieni do wnętrza Powietrze krążyło w komnatach Krew w żyłach, uczyłaś się wpadać W ramiona otwarte na przestrzał Pamiętaj, wychodząc ukradkiem Uprzątnij powszedni ołtarzyk Zużyte baterie i garnek (Obłazi emalią i parzy) Brudnawą ceratę w renety Na wylot wytartą od łokci Odbiornik w dwóch miejscach pęknięty Wciąż rzęzi szeptanki staroci Po latach już całkiem zaśniedział Pstrokaty bibelot - makatka Na włosku ostatnim się waha Przeżytek, najwyższy czas zerwać
  3. Somalija

    z rosetty

    wśród białych ryb o martwych oczach na plaży niegościnnej gdzie nie pękają kry czekam powabiam różem twarz widzę do mnie mówi ciebie słyszę czując delikatną czerwienią ust rozproszenia twoich drżeń fragmenty myśli o mnie czekam karmiąc ciało kroplówką ciebie przechwyconych w powietrzu tchnień błądząc dłońmi aksamitem ud ociekam tobą skarbie odczytaj mnie w sobie sięgnij
  4. Kulczyk

    Czyje?

    Wstałem i przy ustach swoich, twoje usta zobaczyłem, w popękane usta twoje swoje usta zanurzyłem Grała przy tym mi ballada jakiej nigdy... nie słyszałem Lecz ballada... ahh ballada jak ją bardzo słyszeć chciałem... Ta ballada od twej skroni aż po stopy pięknie grała i wiedziałem choć wyjedziesz ona zawsze będzie trwała Nie otwarłaś jeszcze oczu zielonością tak wionsennych ... ciągle grała ta ballada rytmem stuków niepojętych... Popatrzyłem w całe ciało jakże piękne, jędrne, młode, Jakbym stał na górze wielkiej wypatrując wciąż za wschodem Gdy wzrok wrócił w usta twoje i wschód, nagle stał się faktem. Ja, odkryłem to co moje... Ja, odkryłem w końcu prawdę... Ta ballada, w której piękno zanurzyłem myśli swoje Ta ballada, która dała tyle sił mi i ukojeń To twe serce, ta ballada. Lecz twe serce jak nie twoje? I dotarłem odpowiedzi... że twe serce już jest moje...
  5. ciepłe.słowa

    Maska

    Poranna kawa z uśmiechem do łóżka, Dajesz mi buziaka i całujesz w ciepłe usta, Uśmiecham się, choć nie wiem czy jutro nam się uda Za oknem rosa na szybach stroni Twa maska nowa założona na twarz z uśmiechem pyta: co dziś robisz? Za oknem słychać pisk dzieci z oddali Zmierzają do szkoły, szaleni Przytulam Cię jakby jutro miało nie być Niby młodzi a tacy dorośli Mieszkamy sami Tylko ty i ja Na parapecie uschnięta róża, być może uschła jak moje uczucia Z oddali nadjeżdżające auta A ze mną moja maska Patrząc w lustro zakładając uśmiech Widzę Ciebie i Siebie Być może się kiedyś zmienię I przestane widzieć w Sobie, Ciebie
  6. Tyle rozmów nieprzeprowadzonych Tyle zdań nie wypowiedzianych Nasze dyskusje bez słów O których nigdy się nie dowiemy Wieczory i ranki pełne dialogów emocji i wszystko bez słów, wszystko tylko w wyobraźni Tak bardzo bym chciał... Tak bardzo.... Ta.... T.... Ale znowu weźmiemy leki. jest już ok...
  7. śmiało rozłożyłem skrzydła bezczelnie patrząc przed siebie i kiedy byłem bliski celu nie zostało mi ani pióra a mój upadek był już tylko w objęcia śmierci I kiedy zmartwychwstałem I kiedy na moim grobie wyrosła nadzieja Pozbierałem pióra Teraz będę je dokręcał, śruba po śrubie I znowu pofrunę do słońca Bo tam jesteś Ty I już nie upadnę Mam nadzieję….
  8. Nie ma dzień dobry Nie ma dobranoc Jest... coś jest? Nie ma... czegoś nie ma Jesteśmy, nie jesteśmy Nie ma dzień dobry Nie ma dobranoc
  9. mini poemat graphics CC0 bliskość... od Andreasa Schlütera twierdzisz że jestem dziwak bo chce dać ci wszystko i chleb i dom i drzewo genetyczne a żądam intercyzy na swoje młodzieńcze wiersze nie zdołam ciebie do snu monad wpisać czy nie pojmujesz? że... to mój skarb i galaktyczna droga utrapienia? dla ciebie tylko… bursztynowa komnata zaczerpniesz z niej miarką mitologii a słowa? cóż słowa? jak Zamek w Człuchowie wolno je czesać i czasem odświeżać na moment możesz je ukryć w ciszy są nasze. wspólne. czyli niepodległe te wszystkie rozświetlone szepty dekoracja szyku. nagość intelektu. to wolność nie podzielę się z tobą terpsychoryczną przeszłością co we mnie pamięta prawiczka i sceptyka noktambulika na niby... w oprószonym księżycu zakopywałem rymy gwiazdą z perzyn lżyłem posągi boginek z atłasowych firan zauroczeń dmuchałem w ogień Afrodyt tańczyłem z Hamadriadami w krótką noc Kupały chodziłem po drutach wysokiego napięcia na szczudłach Olimpu w bożkach elektrycznych kiczu szukałem pułapu uduchowienia i piłem wodę ze źródła Aganippe oglądając twarz w łaknień tafli odkryłem w sobie Narcyza nad czym potwornie dziś ubolewam aż nagle te wszystkie bóstwa lęków stały się chrześcijańskie bo pewnie zawsze były i ożyły uczynnie w łasce Boga Jedynego... miałbym ci to oddać? kiść ocalenia wyrzucę je na wiatr! pognam Pegaza... niech zwiedza ośrodki galaktyk zasnute konurbacje a gdyby czasem zechciał z blasków wyparskać moje „niewierne imię”? tyle mi już wystarczy ty będziesz koniokradką lecz w stajni Augiasza niech ożyje we mnie ta słowa moc i niechaj będę przez chwilę drugi Charles Leconte de Lisle a twoim tropem będzie luks muzy cielesnej mroczny czyn pejoratywny usłużny bluszcz popędu wiem. nie poprzestaniesz twój genetyczny despotyk zmysłu tropi coraz to nowsze finezje w kolejnych innych luśniach babskich ślepi ów blask jantaru ci zagraża gdy nie wiesz kto szabrował tu rym przy jądrze mym intelektu w bursztynowej komnacie kandelabrów --
  10. ciastkara

    babka piaskowa

    nie wiem, czemu czuję się taka pusta niechciana niczyja skoro jeszcze dzisiaj rano twoja szyja ocierała się o moją życząc mi co najlepsze na urodziny, kiedy wpadłeś na chwilę z kwiatami gotowy zrobione odhaczone schemat ulubione ciasto upieczone przez ciebie zostawione na stole w prezencie wypiek jeszcze gorący jak moje wypieki na twarzy dawno temu kiedy miałam jeszcze siły tracić na nie sporo czasu stygnie powoli samotnie, bo ty już wyparowałeś
  11. Tomasz Kucina

    Yuriko

    graphics CC0 on był twoim Hatamoto ulubionym Samurajem owinięci przez pas zespoleni w dotyku woskowy żołnierz i Japoneczka ukrywałaś go czasem w rękawie kimono w zapachach z Masaki Matsushima chodziliście rankiem nad suchą rzekę tam lśniła głownia świetlistego miecza to zapłon solarnego flesza świtu jak ruda ceglastego kamienia w lazurach nieba nad złotym cyplem przelatywał cynamonowy wróbel gdy tsuką z wydrążonego drewna dotykał szczytu jedwabnych gór tuliłaś gwiazdy tak bardzo wielbiłaś jego karatachi czasem spoglądał ci w skośne oczy malował elitarnym spojrzeniem spacerowaliście zawsze pod wielką górę w twoich za ciasnych bucikach szuraliście do punktów nieformalnego przeznaczenia w zaułkach pachniało ikebaną – to białe mangetsu na szlaku spotkań tektonicznych otwierały swe włazy kratery krótkich słów drobniutkimi kroczkami mierzyłaś jego klarowny zapach rozbudzałaś wygłodzony smak w kwiatach koloru kwiecia glicynii rozczochrany włos z porannego snu obtaczał się w malinowe pianki w miseczce z bambusa lecz wszystko do czasu - tamtego dnia on zamienił się w białego żurawia i odleciał do królestwa japońskiego gubernatora ścięłaś włosy sprzedałaś kimono na psim targu hodujesz ptaki w klatkach bladoróżowych jak wiśniowa sakura -- *wiersz mniej energetyczny
  12. na progu obcości stajemy wykuci w kamienne postury w długości milczenia konkurujemy krępujemy gesty zamykamy w czarnej skrzynce czułość powoli stygniemy utrwalamy się w obojętności z czasem milkniemy na zawsze
  13. witam Kochani, dawno do Państwa nie zaglądałem, postanowiłem Was odwiedzić z jednym łagodniejszym tekstem graphics CC0 egri bikavér egerska bycza krew pompuje w czary marzenia - ona patrzy na mnie kolorem caput mortuum z tamtego obrazu jak długoszyjny czerwonak splątane dwa strunowce zamuleni w lagunie aksamitnego odurzenia pod sukiennicą gardeł pogłosem tłumione słowa na szkarłupniach kieliszków czarnoniebieskie merloty i znów nas wyprzedzi zapalenie w żyłach z wyczuwanym posmakiem garbnika w obwodach z języków wyszukanego smaku w obszarach z przypływów i odpływów lekko wytłumionej poezji urok spod ścięgien kolagenu chociaż na chwilę zapomnę o picard kwiatach i torebkach o książkach Agathy Christie które co dzień pachniały chemicznym drukiem gdy w szeptów zaciszu po kolacji rozsuwałem jej zimny ekspres gdy trąciła goleniami orientu przemycona prosto ze szczupłych kadzidełek białej szałwii --
  14. graphics CC0 była w koronkach w muślinowe kółka biały stół - przyodziany w obrus platerowana szkatułka stała na nim - a w niej pereł ogród patrzyła spod rzęs spod zatuszowanych powiek przyciemniała półmrok stearynowej świecy gdzieś motylki fruwały we głowie a nad głową esy floresy małoważną się stała szkatułka z ornamentem - z weluru wyściółką w jej olśnieniu - perłowy naszyjnik a ja zdobyć pragnąłem serduszko więc ująłem subtelnie dzbanuszek ten z wygiętym magicznie dziobkiem cukiernica obok - i mlecznik przesączyłem - przez usta jej słodkie kawiarnianą miłosną nutkę z filiżanki wieczorem letnim aż się zdziwił komplet do espresso w eleganckim włoskim wydaniu jak się miłość sprawdza w stylu retro zakochani: mówią dobranoc --
  15. graphics CC0 (erotyk proporcjonalny) ciało masz posąg, a brwi metaliczne zerkam przez szpary szyfrów cielesności kiedy wiruje wino ekstatyczne przez żyły skały i czerwone krosty cała al dente, uda na półtwardo spojona ze mną przez kielich i nity po długiej szyi czyta Leonardo czasem daleko, a za chwilę bliżej badam proporcje, człek ja witruwiański Homo quadratus nad lustrzanym pismem, migoczą diody, pończochy i paski pytasz czy wiersz mój zapachów twych piżmem — *wiersz w charakterze żartobliwym.
  16. graphics CC0 świat to oksymoron kobiecy sprzeczny epitet jak [słodka gorycz] czyli twe usta gdy się złościsz bo wciąga mnie [wirtualna rzeczywistość] i wtedy jesteś jak [mały olbrzym] wysnuty ze [światłości czerni] odkażasz z pędu [gwałtowny spokój] [stoisz galopem] nad moją rozgwieżdżoną głową choć ja nie Pegaz milczę jak [niemy mówca] zwyczajny [duży liliput] słowa [wielki karzełek] ciszy i wierzę w to [czułe okrucieństwo] doświadczam osobistego intelektu jak [młody starzec] co poznał [zakłamane prawdy] [łagodny brutal] co tuli [tajną reklamę] twojej piersi i wskrzesza [mroczne światło] [nudnego pożądania] znów zerkam kątem w [zimny ogień] [nierozumnego komputera] wierząc w [pechowe szczęście] [świętej grzesznicy] bo mnie kusisz na dobre oto nasza [współczesna historia] otruta smaczkiem [sfiksowanej filozofii] —
  17. Tomasz Kucina

    Wir

    graphics CC0 [kawałek rzewnie rotujący – pod rym, mankiet, i blur ] listopad 2014r ZIEMIA to ja kobieta – twoja wena: zakażam – z bluzgi – po trzeciej lufie… kręci się ziemia… w trzeciej orbicie wokół słońca tu każdy kwant spełnia swą rolę zatarty w pyle przeznaczenia gbur w deszczu moknie – pod parasolem bezczelne chmury tną horyzont a wiara – głodna – z przemilczenia kręci się ziemia… mijają dni mozolne noce geny w poduszce podpity żel a wiatr roznosi ich nasiona pod gonty zaludnionych strzech użytych szminek kwiatkopylnie podrywem uskrzydlone wiatru zły bies ich ciała – w amok – zaszczuł kręci się ziemia… odeszło lato przyszła jesień chodzimy wciąż w tych samych płaszczach już nie ma tego upojenia co serce skradło – tak do końca a dusza szklista bardziej wątła może to nawet już i – lament że – nam ubyło nagle z konta! kręci się ziemia… zwariował orbitalny świat tańczy – rotuje – kręci śruby w pubach zabrakło tańszej wódy a miłość podmieniono w dotyk znów nam się zbiera na wymioty kogo podkurwić w Hadesie plag gdy łeb wiruje… zatacza – market no i park? to ja kobieta twój szach i mat ZIEMIA —
  18. Związek nasz został otwarty, czworo, to już nie są żarty. Mojej żony adorator, ukochany jej wibrator, mej kochanki się nie lęka, bo to moja własna ręka.
  19. mówisz że tak dużo o mnie myślisz a ja nie dowierzam przecież to tak rzadko się zdarza tak rzadko a jednak nam się zdarzyło niezwykła kompatybilność mówisz że już za mną tęsknisz a ja nadal nie dowierzam to tak szybko minęło tak szybko a jednak wyobrażam sobie siebie w twoich ramionach mówisz że się zakochałeś a ja wciąż nie dowierzam głupie niedowierzanie tak głupie a jednak zakochałam się w tobie ze wzajemnością
  20. Puchate kłębki, patrzące mordki, Ogonki małe, powykręcane, Mruczące, skaczące, Biegają po ścianach Miligramowe kotki... Patrzą się na nas, znów uciekają, Pazurki ostre, wyhodowane, Malutkie, chowane, Drapią nasze serca Miligramowe kotki... Myśli naszych kłębuszkiem się bawią, Złoszczą, kąsają, coś tam mamrocą, Żwawo biegając Po pokoju turlają Miligramowe kotki... Pędzą w powietrzu i po zakrętach Malutkie łapki, potulne ryjki, Ode mnie do Ciebie Łapią nas, gryzą Miligramowe kotki... Za dużo jedzą brzuszki okrągłe, W ramiona swoje przytul je teraz, Pogłaszczę spojrzeniem, Niech zasną nasze Miligramowe kotki... Kai, 2015r.
  21. Nie jest to teza zupełnie nowa, że najważniejszą – zdolność związkowa. Może być facet nudny szalenie, lecz u samotnych będzie już w cenie. Będzie lekarstwem na dzienne smutki, szczególnie w zimie, gdy dzień jest krótki, a wieczór bardzo szybko zapada I chandra samotne babki zjada. Facet do związku zawsze się przyda, solidny, żadna efemeryda. Niski, otyły? Ważne że chcący i już jest taki podniecający. Zdolność związkowa jest tak seksowna, bo z takim przyszłość będzie cudowna. Odrzućcie zatem smutki panowie, ci, co ją mają, są jak bogowie. One czarują nas seksapilem, a my partnerstwa kusimy dilem. Ona samotna, on jest gotowy. Najlepszy facet – facet związkowy.
  22. To co widzicie niżej to mój pierwszy wiersz dodany na forum (aczkolwiek ostatni napisany). Z góry przestrzegam, że wszelkie błędy językowe, interpunkcyjne czy błędy w budowie wiersza są celowe i pomagają mi wyrażaniu swoich emocji, oddawaniu uczuć. Miłego czytania! Oj kochana! Czy może nie? Dziwną sprawą są uczucia... Gdy cię nie ma rosną! Tylko się zjawisz, i znów bez czucia... Jak działać w takim obliczu? Może rzucić się na ciebie! Lub spokojnie się wtulić... Z pewnością! - nie wiem... Gdzie by nie znikły, zawsze się znajdą. (to już fakt, nie opinia...) W złym czasie, o złej porze... (że ze mnie jest świnia) Ciągle trwam w tym uporze, I ciągle do przodu... tak jak mnie wiatr poniesie... Dążę twoim śladem! Panikuję! Pierś mnie skręca! Przyspiesza bicie serca! Na twój widok, tylko i wyłącznie, czasem na wyłączność, nierozłącznie. Czy to coś z nami? Raczej coś ze mną... Zostańmy sami! (Rozum mnie mami!) To chyba już miłość! BO CIĘ KOCHAM! lecz turami...
  23. WalterZ

    Dlaczego tak jest

    Znowu się martwię bo Od godziny nie dała znaku żadnego To tylko głupota niby Może jestrm zbyt troskliwy Ale pisała przecież że odezwie się po wszystkim W głowie scenariusz, zły film Zadzwonić i zapytać czy wszystko dobrze Czy może olać i bawić się pod dzień Bo jeśli to tylko ona mnie olewaa To martwić się sensu nie ma Ale nie potrafię tego zostawić w spokoju Bo tylko ona zostawia mnie zawsze w dobrym nastroju Oby to nie było jednostronne Bo się piłą mechaniczną potne Bez niej to życie sensu by nie miało Dlatego ciągle mi jej mało Miłostki się amorowi zachciało Jeśli nadejdzie kiedyś koniec tego Powiedz ze ich kochałem moim kolegom Bo jeśli między mną a nią ni było miłości To nie wiem czym jest miłość Wybacz mi znowu w tekstach ckliwość Ale bez niej skończę jak kurt Zaniesie mnie na dno życia nurt
  24. Kròtka historia o miłości Powiedział - "jestem Krzysztof". Tak zaczyna się nasza historia Samo z siebie tak wyszło, że odparła mu "miło mi - Wiktoria". Potem razem usiedli na ławeczce w romantycznym parku. Wspólnie paluszki zjedli, wypijając w zadumie po browarku. Pogadali o życiu, o przeszłości, planach i pogodzie. I przy zgodnym serc biciu; tak zwyczajnie, zakochali się w sobie. Była to piękna miłość. Pełna wzruszeń, ciepła i nadziei. Wspólną widzieli przyszłość wierząc, że karma się nigdy nie zmieni. Ich wiara była ślepa Chłonęli dobro, ich świat był piękny, lecz cechą jest człowieka, że jest omylny i popełnia błędy. Pewnej przeklęte nocy nastąpił koniec, czar nagle prysnął. Krzysztof tak prosto w oczy wyznał Wiktorii, że przespał się z Izką. Zbędne stały się słowa Wzięła brzytwę i wybiegła cicho Nie ważne, że żałował i zarzekał, że naprawić chce wszystko. Tam gdzie się poznawali Na tej ławeczce w podmiejskim parku, Wśród pachnących konwalii Dwóch przechodniów odnalazło ją martwą.
  25. graphics CC0 W pościeli jak w zamszu orchidei W satynach przeciąga się dziewczyna Kuszona w poliestrowych tonach I marzy by ciało me przydarzyć W głąb jaśka z motywem:madagaskar Tu czule wydyma pierś koszulę W miękkości w prześwitach mdłej nagości Gdy sunę w baroku : drążąc tunel Ćmi księżyc w posągu ciał tajemnic Akt oczy zaskoczył przeuroczy Narzuta tu srebrem lśni w pokutach I świeci jej łono woskiem sieci Gdy pragniesz nim noc libido skradnie Uślinić arkady tej świątyni W poślizgi jednoczą się umizgi Wagina w rozmaryn się nadyma W woalach rewiry płatów ciała W tej orgii baldachim muska wargi Mży spokój w czeluści mgieł szlafroku Tu stora przysłania twarz Amora Amarant me oczy szałem kala Zasłona wstydliwa zapeszona A ona omdlona w mych ramionach W akrylach tu łyska cudny brylant Zerwany z jej szyi całowanej Tapety szemrają jak sonety I w mazi ich sztanc ryt w poszwy włazi Tu tremo nawiedza dzika przemoc I w różu na łożu pośród kurzu Tak brodzi jej ciało i uwodzi — graphics CC0
×
×
  • Dodaj nową pozycję...